Jak i dlaczego wyparowuje ze mnie Polska (część 2)
2016-09-23 18:25:55
Symbole pożarły rzeczywistość:

Gdy w dn. 22.09.2016 w stolicy pod Sejmem (i wielu innych miastach naszego kraju) przebiegała akcja p/n „CZARNY PROTEST” - a w Sejmie toczyła się tragiczna w intelektualnym, cywilizacyjno-kulturowym, społecznym i normalnie - ludzkim, wymiarze dyskusja nad zaostrzeniem i tak restrykcyjnej ustawy o przerywaniu ciąży, nad „skasowaniem” metody in vitro jako metody uszczęśliwiania rodziców cierpiących z racji niepłodności lub problemów związanych z naturalną prokreacją, nad zakazem badań prenatalnych itd. – przebywałem na kilkudniowym wypoczynku w Beskidzie Śląskim, tuż przy granicy z Republiką Czeską. Bratnim krajem – pod wieloma względami – z Polską. Członkiem Unii Europejskiej.

Życie bezmyślne nie jest warte życia.
SOKRATES

Rzeka Olza dzieli Cieszyn na dwie części, polską i czeską. Wystarczy przejść przez most i jest się „w innym świecie”. Pod wieloma względami ……
Czechy to tak jak Polska kraj słowiański. Aspekt „słowiańskości” lechickiego plemienia ostatnimi czasy nad Odrą, Wisłą i Bugiem gorąco i nader często jest podkreślany. Jako walor, jako przewaga, jako wyraźna cnota. Czechy, to kraj o zbliżonej do naszej historii – jak większość narodów środkowo-europejskich; przez długi czas pozbawiony własnej państwowości, silnie wynaradawiany przez zaborców (praktycznie zgermanizowany w przestrzeni intelektualnej, językowej i kultury wysokiej) tak, iż język czeski przetrwał jedynie na poziomie prostego ludu i trzeba go było „sztucznie tworzyć” od dołu poczynając od wieku XVIII (podobna sytuacja miała miejsce tylko na Litwie). Dopiero w XIX stuleciu kształtuje się współczesny język literacki (spisovná čeština) do czego przyczynił się znany czeski lingwista Josef Jungmann. Do XVI-wiecznego słownictwa czeskiego wprowadza on wiele wyrazów gwarowych oraz z innych języków słowiańskich, pochodzenia polskiego lub rosyjskiego. Historia Czechów jest więc nie mniej dramatyczna niż Polaków.
Po II wojnie światowej Czechosłowacja (antenat współczesnego państwa czeskiego) dostała się podobnie jak całą „Mitteleuropa” zgodnie z ustaleniami jałtańsko-poczdamskimi w orbitę wpływów Moskwy. Warunki cywilizacyjno-kulturowe w ostatnim półwieczu mieli nasi południowi bracia-Słowianie więc pod tym względem analogiczne do lechickiego „narodu wybranego”. Jednocześnie upadł nad Wisłą i nad Wełtawą realny socjalizm i porządek pojałtański. Razem w 2004 roku Czechy i Polska wchodziły triumfalnie do Unii Europejskiej, tworząc w niej (wspólnie z Węgrami i Słowacją) w obrębie unijnej przestrzeni tzw. grupę wyszehradzką (od 1991 roku była to wspólna inicjatywa ww. krajów).
A jednak przekraczając cieszyński most na Olzie czujemy, iż wkraczamy w inny świat, panuje tam inny klimat, chwytamy różną niż po polskiej stronie atmosferę (w wielu zagadnieniach, zwłaszcza w kontekście tego co dzieje się ostatnio w Sejmie i mediach polskich i przeciwko czemu wybuchł wspomniany, masowy tzw. „CZARNY PROTEST”).
Rynek w Cieszynie, obok ratusza, oszklony ni-to sklep, ni-to biuro. Szyld informuje, że to sklep z medykamentami, leczniczymi, na bazie marihuany. Urzęduje w placówce lekarz, można skorzystać z jego porad, wziąć informacje i reklamy sprzedawanych środków. Obok – szkoła (widać że średnia, po wyglądzie i dorodności młodzieży). Nikomu to nie przeszkadza.
W uliczce opodal rynku – ginekolog. Pełen zakres usług, wystawiony cennik (w koronach i euro). W obrębie usług - hotelik, wiadomo po co. Z Polski to 600, może 850 metrów. Taka odległość dzieli świat normalny, europejski, o określonej cywilizacji i mentalności od ciemnogrodu, kołtuństwa i hipokryzji, od kultury opresji i religianckiego narzucania systemu wartości (przy równoczesnym szermowaniem terminami dot. wolności, demokracji, empatii czy miłosierdzia). Co sądzić o takiej elicie politycznej zasiadającej w polski parlamencie – bo co by nie rzec; w jakimś sensie jest to śmietanka nadwiślańskiej polityki – która nie widzi tych sprzeczności między religianckim „chciejstwem”, a rzeczywistością „strefy Schengen” ? Co mniemać o ludziach bądź co bądź – wykształconych, ponoć z tego tytułu - światłych, inteligentnych, którzy nie widzą tej właśnie sprzeczności, tego humbugu prawno-intelektualnego (prawo praktycznie martwe w chwili jego uchwalania jest a priori ośmieszone, groteskowe, niedorzeczne, a prawodawca forsujący takie rozwiązania jest albo ignorantem intelektualnym, albo fanatykiem, fundamentalistą religijnym, u nas – pospolitym kato-talibem).
Wystarczy przejść przez most na Olzie i znaleźć się w Republice Czeskiej. Zdjęliśmy co prawda dawno temu żupany, odpięliśmy karabele, zrzuciliśmy z grzbietów kontusze, ale mentalność polska, umysły pozostały nadal sarmacko-kontrreformacyjno-kolonialne, feudalne, niemal średniowieczne (w przestrzeni stosunku do wiary religijnej i relacji; zbiorowość państwowa – wspólnota religijna). I nikt nie chce ograniczać roli instytucji wiodącej w tej mierze – jakim historycznie jest tu Kościół katolicki – ale modernizm, nowoczesność, oświeceniowość wyraźnie rozgraniczają sfery sacrum i profanum, zwłaszcza w przestrzeni polityki, funkcjonowania państwa, administracyjnych jednostek lokalnych, mediów, życia wszystkich obywateli itd.
Historia, ta nauczycielka życia – choć jak mówi Georg W.F.Hegel „.....Historia uczy, że ludzkość niczego się tak naprawdę nie nauczyła” – pokazuje jak mimo podobieństw dziejów, wspólnoty pochodzenia i tzw. „komunistycznej opresji” 1945-89 na której to barki wszelkie polskie przypadłości i odpowiedzialność za nie, starają się zrzucić nie tylko wspomniani religianci i kato-talibowie, ale też tzw. „liberałowie” i demokraci, różnych opcji - mentalność, myślenie, społeczna wrażliwość i spojrzenie na świat nas różnią. Jednak kultura jest w tej mierze decydującą: u nas – kontusz, folwark, relacja Pan vs Cham czyli: szlachciura, Sarmata z szabelką „u boku” i na koniku, romantyczne rojenia „o wielkości”; tam – pragmatyzm i „mała ojczyzna”, wolność w wymiarze jednostkowym, dacza, „szkodowka” i „pilznerek” (miejscowe wartości, czeskie) itd. Pogardzanego przez polskiego Sarmatę Szwejka nawet nie przywołuję. No i w wyniku pluralizmu religijnego trwającego od wieków modernistyczny, współczesny, zdrowy i naturalny stosunek do religii, wiary i instytucji egzemplifikujących te przestrzenie ludzkiej mentalności.
Zapewne jako dictum tych rozważań usłyszeć można z ust owych kato-talibów, iż Polska, nasz kraj chce nieść płomień ewangelizacyjnych wartości „w Europę i świat”, że my jak zawsze Chrystusem i Mesjaszem Europy i świata, że my tą krucjatą nawrócimy „bezbożną Europę” na …….. na saudyjsko-irańską codzienność. Tak ochoczo - nota bene - atakowaną przez tych samych osobników, którzy mają „czarnosecinne” podniebienia (lub brunatne „kiełbie we łbie”) i gardłuja o "ciapatych", "muslimach", terrorystach muzułmańskich. To element dla kolejnego ośmieszenia naszego kraju gdyż „…….Tępota polskich tzw. elit, co się POPiS-ują po kolei od 25 lat, to typowe zachowanie krzyczącego z bólu niewolnika, który chce budzić litość nowego Pana i marzy o tym, żeby stać się jego Uncle Tomem, czyli ulubionym niewolnikiem mającym służyć w domu swego Pana, by nie tyrać na jego polach. Takie zachowanie to nie wyzwolenie, to dobrowolne lokajstwo hilfspolizei. Czas żeby naród polski się przekonał, że stał się za pośrednictwem swych niewolników u >władzy< pośmiewiskiem świata i żeby się zbuntował przeciwko własnym i cudzym paniczom. Czas żeby się dowiedziano nad Wisłą, że dziś już nikt na świecie nie szanuje polskojęzycznego niby państwa i czas, żeby polski naród zrzucił tę hańbiącą dla niego nomenklaturę nim rządzącą” (prof. Bruno Drweski). W tym przypadku chodzi o niewolnictwo wobec watykańskiego fundamentalizmu i kołtuństwa.



















poprzedninastępny komentarze