Marks vs neoliberalno-nacjonalistyczne memuary
2017-03-23 07:39:39
Źródłem rozmaitych przejawów zła
w społeczeństwie jest własność prywatna.

Emmanuel MOUNIER

Facebook obiega dramatyczny wpis o sytuacji jaka miała meijsce we wrześniu 2016 roku w Mielcu. W tamtejszej Specjalnej Strefie Ekonomicznej i funkcjonującej w jej ramach firmie niemieckiej Kirchoff Automotive Polska Sp. z o.o. doszło wówczas do spontanicznego strajku pracowników. Domagali się poprawy warunków pracy i podwyżki wynagrodzeń. Jednak ów wpis kierunkuje dyskusję na stwierdzenie dyrekcji przedsiębiorstwa mówiącej, że jeśli pracownicy nie wrócą do pracy to w ich miejsce zatrudnieni zostaną, ściągnięci z Ukrainy, kolejni pracobiorcy. Wystarczy przeczytać komentarze umieszczane pod tą informacją, które ociekają oburzeniem na „niedobrego Niemca, właściciela fabryki”, który ma satysfakcję z wyzyskiwanych przez niego Polaków, których zatrudnia w tej fabryce. Pomijając, iż średni personel spółki (jak i management) jest zapewne polski, uważam tę sytuację za celową i jawnie ukierunkowaną manipulację oraz agitację, mającą sprzyjać określonym rozwiązaniom w naszym kraju. Celem jest wzbudzenie przychylności rządzącym nastrojów co do akcji wobec międzynarodowego – przede wszystkim niemieckiego - kapitału. Czyli tzw. repolonizacji (=nacjo-szowinizmowi) najszerzej pojętej i realizowanej we wszystkich możliwie sferach. Repolonizacji mającej de facto być ich „pisizacją”. Jest to element akcji inicjowanej przez ekipę PiS-u (i jego akolitów) mającej na celu wzbudzić kolejną porcję ukrytych pokładów ksenofobii – tu: germanofobii, co jest na rękę rządzącym i odsunięcie tym samym zainteresowania społecznego od innych, istotnych problemów kraju.
Warto jednak zauważyć, iż sedno owych problemów – drastycznych, niesprawiedliwych i istniejących w naszym kraju od dawna – leży absolutnie gdzie indziej. Na pewno nie w narodowości właścicieli firmy Kirchhoff Automotive Polska Sp. z o.o. Twarz vice-premiera Morawieckiego jr. wywodzącego się z kręgów kapitału finansowego a będącego prominentną osobistością rządu Beaty Szydło (i stojących za nią idei i przesłań PiS-u) jest tu aż nadto czytelną (o czym nota bene nikt nigdzie nie wspomina).
To co napisałem we wstępie opieram na fakcie, iż rządzące Prawo i Sprawiedliwość tym różni się jedynie od poprzednich rządów – przedkładających także wyższość neoliberalnej i kapitalistycznej formy własności środków produkcji nad wszelkimi społecznymi rozwiązaniami w tej kwestii – że jego pomysły na gospodarkę (analogiczne w swoim esencjonalnym wymiarze i formach funkcjonowania z tymi, które wdrażali przez lata atakowani przez nią poprzednicy) mają „biało-czerwoną flagę” na swoim maszcie. „Biało-czerwoną flagę”, a nie zaklęcia o globalizacji, światowym wolnym rynku, swobodzie przepływu kapitału czy siły roboczej. To w zasadzie narodowo-nacjonalistyczna, korporacyjna, podobna do włoskiego modelu gospodarki i funkcjonowania państwa z okresu władzy Mussoliniego i konsensusu jaki istniał wówczas w Italii między kapitałem, państwem, Kościołem katolickim i „żółtymi związkami zawodowymi”, forma życia publicznego.
Kościół katolicki partycypował w tym systemie czynnie. Istota tej doktryny jest w pełni zawarta w encyklice Piusa XI „Quadrogesimo Anno” (15.05.1931). Również polskie rozwiązania sprzed II wojny światowej szły w tym kierunku. Współczesna sytuacja w tej mierze w naszym kraju jest niezwykle podobną do włoskiej sprzed 80-ciu laty. Co doskonale widać, słychać i czuć.
Własność prywatna to podstawowa zasada funkcjonowania rynku jako takiego i władającego nim kapitału. Mozolnie i ochoczo budowana jest taka sytuacja nad Wisłą, Odrą i Bugiem od ponad ćwierćwiecza. Ale czy większość z „budowniczych” i „animatorów” restauracji „jedynego i słusznego dziś ustroju” jak indoktrynuje mainstream wie - i wiedziało dawniej, w chwili rozpoczęcia tego boju - „z czym to się je” ? Co oznacza owo pojęcie ? Z czym się kojarzy i jakie konsekwencje za sobą pociąga ? Co kryje się za magicznym słowem – posiadacz ? Polskie społeczeństwo po latach transformacji i mrzonkach roztaczanych przed tym społeczeństwem w przedmiocie „godności”, „solidarności”, „równości” i „100 milionach dla każdego” jest beznogim ślepcem z amputowaną na dodatek racjonalnością i pragmatyzmem myślenia klasowego, zbiorowego, wspólnotowego. Pozostała jedynie w nim sfera nacjo-, kato- plemiennej interpretacji rzeczywistości. Nikt z animatorów i bojowników o Restaurację Kapitalizmu nie wiedział (a może wiedział, lecz nie chciał tym 9/10 polskiej populacji powiedzieć), że kapitalizm wg modelu reńskiego czy skandynawskiego jest oczywiście cool i istnieje na prawdę, ale również ów ustrój istnieje (i funkcjonuje w najlepsze) w Panamie, Kenii, Burkina Faso bądź Indonezji.
Na dodatek dochodzi powszechne niezrozumienie procesów globalizacji (na czym żeruje manipulacja i agitacja pro-wolnorynkowa w wersji neoliberalnej), a takie terminy jak relokacja, outsourcing, re-engineering, maquiladoras itd. jako immanentne współczesnemu systemowi powszechnie obowiązującemu są kompletnie niezrozumiałe. Wydaje się wielu dyskutantom o tych zjawiskach i takich przypadkach jak w Mielcu - propaganda pisowska niewiele różniąca się od neoliberalnego mainstreamu (występującego „pod flagą globalnego kapitału”) wykorzystuje tu widomy szowinizm i nacjo-katotalibskie nastroje popularne (i podsycane w ten sposób) w społeczeństwie – że wystarczy zamienić wektory, czyli repolonizować fabryki (tj. zmienić właściciela środków produkcji i umiejscowienie fizyczne kapitału) na „biało-czerwone barwy”’ i będzie miło, sprawiedliwie i godnie. Mrzonki, „ściema”, oszustwo i kanalizacja protestów (zasadnych) ale nie w tą stronę gdzie trzeba.
Kontekst licznych wypowiedzi, niezrównanych w swoistej poetyce apologetów koneksji na rzecz biznesu i kapitału ze strony państwa i społeczeństwa takich jak Jeremi Mordasiewicz, Cezary Kaźmierczak czy Henryka Bochniarz nie pozostawia tu żadnych złudzeń. Karol Marks miał po stokroć rację formułując swe refleksje przed 150 laty, bo to nie kto inny jak Cezary Kaźmierczak – polski pracodawca o korzeniach solidarnościowo-wolnościowych i medialna twarz rodzimego biznesu - miał o pracobiorcach Polsce powiedzieć, że: „Dobrobyt rozleniwia i sprawia, że ludzie rozbudzają w sobie nieracjonalne oczekiwania”.
Wyzysk i niesprawiedliwość tak samo bolą, poniżają, odzierają z godności, uwłaczają człowieczeństwu gdy dokonywane są pod flagą polską, niemiecką, chińską „ruską”, amerykańską czy Unii Europejskiej. Są tak samo nieetyczne i niegodziwe gdy dysponentem tegoż kapitału jest prawdziwy-Polak, Żyd, Murzyn, gej, Mulat, rastafarianin, katolik, buddysta itd. Pochodzenie, nacja, wyznanie, kolor skóry, język, tak jak irracjonalnie pojmowana narodowość kapitału, nie mają tu żadnego znaczenia.
Karol Marks w „Krytyce programu gotajskiego” (1875) napisał: „Robotnikowi najemnemu pozwala się pracować na własne utrzymanie, a więc pozwala mu się żyć o tyle tylko, o ile przez pewien czas pracuje darmo dla kapitalistów (a zatem i dla tych, którzy wraz z nimi uczestniczą w zjadaniu wartości dodatkowej);
- że cały system produkcji kapitalistycznej obraca się dokoła zagadnienia, jak zwiększyć ilość tej darmowej pracy przez przedłużenie dnia pracy albo przez zwiększenie jej wydajności, większe natężenie siły roboczej itd.;
- że przez to system pracy najemnej jest systemem niewolnictwa, przy czym niewolnictwo to staje się tym cięższe, im bardziej rozwijają się społeczne siły wytwórcze pracy bez względu na to, czy robotnik otrzymuje lepszą czy gorszą zapłatę
”. Nic dodać nic ująć.
Lewica, oczywiście z potrzebną reinterpretacją tez brodacza z Trewiru (uzasadnioną 100-leciem rozwoju ludzkości), musi wrócić do tych źródeł aby zdiagnozować obecne zagrożenia, opisać je klasowo i opracować stosowny program dla pracobiorców będących naturalnym wyborczym zapleczem dla niej. Nie w wymiarze „kochajmy się” Panowie Bracia Polacy (jak w czasach I RP), nie w wymiarze „solidaryzmu społecznego” (bo on zawsze będzie miał wymiar włoskiego faszystowskiego korporacjonizmu szowinistyczno-narodowej maści), nie wedle koncepcji katolickich made in Jan Paweł II zamulających zasadniczą istotę konfliktów klasowych i nie pod rękę z kapitałem (oczywiście – nie z „nożem w zębach” czy bejsbolem w ręku, ale traktowanym jako przeciwnik, interlokutor, adwersarz) lecz według interesów wspomnianego zaplecza wyborczego.
Konkluzją tego wpisu blogowego jest powtarzana od lat przeze mnie myśl: POPiS wiecznie żywy ! Ma dwie twarze: jedną „soft”, drugą „hard”.

poprzedninastępny komentarze