Krótki splin o demokracji i wolności
2019-03-19 10:45:45
Polskę szlachecką zniszczyła szlachta,
burżuazyjną zniszczyła burżuazja. Polskę
Ludową zniszczą robotnicy. Żadna z klas
rządzących Polską w różnych okresach
nie dorosła do swej roli.

Władysław GOMUŁKA

W polskiej demokracji dzieje się tak, że lewica może być programowo nie-lewicowa i antyoświeceniowa, partia chadecka – niby w zachodnioeuropejskim stylu – prezentuje program ugrupowania ultraprawicowego, zaś prawica (a w zasadzie – hiper-prawica) zapewniająca o miłości do ustroju demokratycznego ociera się o poglądy bliskie faszyzmowi. I wszyscy wolnością, jednym z najważniejszych (choć nie jedynym i nie absolutnym) elementem demokracji i zdobyczą człowieka XXI wieku, wycierają sobie usta. Trwa to już 30 lat czyli przez cały czas trwania tzw. transformacji ustrojowej. Róża Luksemburg zauważyła ([w]: >O rewolucji rosyjskiej 1905 roku<), że: „Wolność jest zawsze wolnością dla inaczej myślących”. To niesłychanie ważny i zapomniany w naszym kraju, głównie przez polityków mieniących się demokratami, kanon. I test zrozumienia czym są pojęcia: demokracja, tolerancja, państwo prawa. Mało kto przestrzega ów kanon, zarówno teoretycznie (np. mainstream medialny karmiąc społeczeństwo pogardą, półprawdami i kłamstwami oraz nienawiścią do wszystkiego co inne) jak i praktycznie (prawo tworzone przez miejscowych polityków). Co chwila mamy tego namacalne dowody słuchając debat sejmowych, mając do czynienia z funkcjonującą jurysprudencją, widząc manipulacje dokonywane przez mainstream medialny i analizując wystąpienia topowych ludzi scen publicznej. Dotyczy to m.in. przywoływanej tu Róży Luksemburg, wielkiej Polki i wybitnej Europejki, humanistki, człowieka nieprzeciętnego formatu intelektualnego, wokoło której panuje znamienna zmowa milczenia (15.01.br. minęła 100 rocznica jest męczeńskiej śmierci – stosując napuszoną retorykę tak charakterystyczną dla naszej publicznej narracji – gdyż tego dnia została bestialsko zamordowana została przez prawdziwych patriotów, anty-lewaków, zdyscyplinowanych obywateli Niemiec). Kto sieje wiatr – mówi przysłowie – zbiera burzę. Rozsiewanie kłamstw, nachalnie i powszechnie powtarzanych, urastających w wyniku manipulacji do powszechnych prawd, zazwyczaj prowadzą do dramatów i tragedii. Nadużywanie wzniosłych, uniwersalnych, humanistycznych pojęć do niskich, politycznych gier, utylitarnych celów, przy powszechnej hipokryzji i faryzejstwie reprezentantów tzw. polskiej sceny publicznej wzmagają społeczne obrzydzenie i niechęć do polityki w ogóle.
„.....Fałszywa historia jest mistrzynią fałszywej polityki" (Józef Szujski, krakowski XIX-wieczny konserwatywny polityk i znany historyk). Czy wolny rynek i swoboda obrotu kapitałem stanowią absolutny poziom odniesienia dla oceny jakości oraz form naszego życia ? I czy w dzisiejszej rzeczywistości tylko to co zyskowne ma jakąkolwiek wartość ? Jeśli taki punkt widzenia zastosujemy to społeczność ludzka ograniczona zostanie do wszechogarniającej konstrukcji zajmującej się jedynie organizowaniem produkcji (i sprzedaży) dóbr mających przynieść zysk. A przecież istnieją sfery życia, które nie powinny w żadnym wypadku podlegać komercyjnym, rynkowym regułom. Nie jest bowiem tak „...że prawo popytu i podaży tłumaczy świat do końca; wszak nie tłumaczy nawet rzeczy tak oczywistych jak pomoc bliźniemu w potrzebie czy pragnienie posiadania dziecka i troszczenia się o nie, jak potrzeba życia w zgodzie z nieskażoną naturą i w społeczeństwie wzajemnego zaufania, dobrej woli i dobrych intencji” (Vaclav Havel). Podobne zastrzeżenia zgłaszał onegdaj wybitny filozof francuski Paul Ricoer głosząc, że powietrze przecież nie jest na sprzedaż. Przy okazji dyskusji politycznych po 1989 roku stawiał retoryczne pytanie: czy kryzys i załamanie totalitaryzmu komunistycznego, planowej gospodarki i innych wypaczeń z tym związanych nie wiedzie nas do znieczulicy na krzywdę społeczną, poniżenia i brak współczucia dla słabych, odrzuconych czy wydziedziczonych przez ślepe siły rynku. Porzucamy w związku z powyższym jakąkolwiek myśl o bonum communae. A fetyszyzacja kupiecko-konsumpcyjnego spojrzenia na życie, pod kątem ciągłej redystrybucji dóbr, buduje w nas pokłady amoralizmu.
Wolność to przede wszystkim umiejętność samoograniczania się. Ponieważ jednostkę wolną trzeba bronić przed nią samą muszą istnieć instytucjonalno-świadomościowe bariery. Trzeba też brać pod uwagę współczesny uwiąd państwa jako formy organizacji społeczeństw (w jego dotychczasowym i masowym wymiarze), ograniczającego ale i porządkującego w jakiś sposób życie społeczne i indywidualne. Instytucjonalne ograniczenia narzuca prawo, świadomościowe – postęp i edukacja oraz wychowanie i wynikająca stąd etyka. Dlatego o wolności będącej funkcją demokracji (na zasadzie sprzężenia zwrotnego) można rozważać jedynie w kontekście wspomnianej wcześniej zdolności do samoograniczenia: o tyle o ile wolność pod wpływem auto-przekonania i świadomości może nałożyć sobie sama wędzidła. Dotyczy to zarówno wymiaru jednostkowego jak i zbiorowego. No i jeszcze bardzo ważny aspekt zwłaszcza w politycznym wymiarze – zgodność haseł z praktyką, polityczna działalność kompatybilna z politycznym programem. Odnieść się to musi przede wszystkim do lewicy.
Między demokracją, a wolnym rynkiem w wydaniu laissez faire istnieje zasadnicza różnica. Nawet sprzeczność. Wolność rynku kreuje stratyfikacje, dążąc jednocześnie do koncentracji zysku, kapitału etc. Demokracja przedstawicielska to dyspersja i egalitaryzm. Czy więc demokracja nie leży w swej archetypicznej formie na antypodach nierówności, kastowości i wszelkiej stratyfikacji ? Czy model nie przystający do owej tezy nie czeka na ostateczną dekonstrukcję i uwiąd ?
Kult jakim otoczono w dzisiejszym czasie ekonomię i jej atrybuty ma coś w sobie z magii i animizmu. Są to autentyczne rozwiązania quasi-religijne o proweniencji fundamentalistycznej. Bo czymże jest fundamentalizm ? George Soros uważa, iż „Fundamentalizm zakłada pewien rodzaj wiary, która łatwo może być doprowadzona do skrajności. Jest to wiara w doskonałość, w absolut: wiara w to, że każdy problem musi być rozwiązany. Zakłada ona istnienie autorytetu wyposażonego w wiedzę doskonałą nawet jeśli ta wiedza nie jest łatwo dostępna dla zwykłych śmiertelników”. I może dlatego jest George S. tak niewiarygodny i robi za tego złego demona w całym niemal świecie. Krytykując coś a postępując tak jak to coś co podlega krytyce po prostu jest się osobą absolutnie niewiarygodną.
Każdy kult prędzej czy później stacza się ku totalizmowi. To samo dzieje się z ubóstwieniem pojęcia wolnego rynku. Podlega owo ubóstwienie procesowi na podobieństwo animizacji. Za Hanną Arendt można stwierdzić (parafrazując jej słynną sentencję o autorytaryzmie), że tyrania możliwości i wolnego wyboru odbiera tak naprawdę jednostce autonomię przyznaną przez procesy społeczne i zdobycze XX stulecia. Zatraca się człowiek w tych ciągłych niby wolnych wyborach, które w rzeczywistości nie są ani wolne, ani autonomiczne, ani świadome (zgodne muszą być z założeniami przedsiębiorczości i zyskowności, być trendy i cool w opinii mainstreamu).
Modernizm niósł kult rozumu, racjonalności i postępu przy równoczesnym ubóstwieniu osoby ludzkiej jako kreatora realności, ale członka zbiorowości, społeczeństwa, wspólnoty. Promował też związany z tym swoiście pojęty ład. Postmodernizm (którego neoliberalizm jest z bratem) kultem chaosu, ultra-indywidualizmem, przypadkowego ruchu i zygzaków w rozwoju ludzkości lansuje inne kulty, związane bezpośrednio z tyranią możliwości i totalizmem wolnego rynku. Czyli egoistycznie pojętego sukcesu. W wymiarze wyłącznie docześnie materialnym.
Dlatego też współczesnego człowieka tak zaangażowanego i tak ustosunkowanego do otaczającego świata można śmiało określić mianem hiero-oeconomicusa. To pojęcie utworzonym z przedrostka hiero – (greckie hieros: potężny, nadprzyrodzony, święty) oznaczającego świętość bądź kapłaństwo oraz fragmentu słowa homo-oeconomicus określającego człowieka ekonomicznego, kierującego się w swoim postępowaniu tylko kategoriami zysku. Zdecydowanie poszerzają zakres zrozumienia owego pojęcia starogreckie definicje takich słów jak hierofant (kapłan misteriów eleuzyjskich lub osoba wtajemniczona w porządek owych obrzędów), hierodul (niewolnik służący w świątyni Afrodyty) oraz hierodula (święta kapłanka-prostytutka, uprawiająca konsekrowany seks w świątyniach Isztar, Afrodyty, Io czy Selene). W dzisiejszej dobie będą to więc osobniki oddające cześć, jako sacrum (i tak ją traktujące) zyskowi i sukcesowi. Są zarówno jej niewolnikami, czcicielami, kapłanami, akuszerami jak i strażnikami jej dobrego imienia.
Z lewicowością ten sposób myślenia, działania, praktyki politycznej nie ma nic a nic wspólnego. Neoliberalizm zatruł jak widać powszechnie mózgi i osobowości ludzi nawet tych którzy winni doktrynalnie i ideowo być mu wrodzy.

PS: Ten wpis jest niejako uzupełnieniem i częściową odpowiedzią na tekst Jacka Uczkiewicza, działacza SLD we Wrocławiu (pozostającego jednak w opozycji do linii miejscowego Sojuszu) na swoim Blogu: >Wołanie na puszczy” – sezon II, „Dramat w trzech aktach” z dn. 19.03.2019.

poprzedninastępny komentarze