Wałdajskie echa AD 2019
2019-10-11 11:50:05
Ten którego myśl nie wybiega daleko,
zobaczy udrękę z bliska.

KONFUCJUSZ

W początkach października br w Soczi - jak co roku - odbyło się spotkanie tysięcy ekspertów, komentatorów, dziennikarzy, a przede wszystkim – polityków, ekspertów i naukowców różnych branż oraz profesji z całego świata w ramach Międzynarodowego Klubu Dyskusyjnego „Wałdaj”. Think thank powstał we wrześniu 2004 z inicjatywy agencji „RIA Nowosti”, Rady Polityki Zagranicznej i Obronnej Rosji, gazety „The Moscow Times” oraz periodyków „Rosja w polityce globalnej” i „Russia Profile”.
Głównymi gośćmi ostatniego forum przybyłymi do kaukasko-czarnomorskiego kurortu zasiadającymi w prezydium i dyskutujących o sytuacji w świecie byli prezydenci Azerbajdżanu (Ilham Aliyev), Kazachstanu (Kasym-Żomart Tokajew), Filipin (Rodrigo Duterte) i król Jordanii (Abd Allah ibn Husajn). Rolę gospodarza jak zawsze pełnił Prezydent Rosji Władymir Putin. Po indywidualnych wystąpieniach zasiadających w prezydium gości nastąpiła seria pytań z sali (kilka tysięcy przysłuchujących się na żywo i pytających uczestników) i odpowiedzi polityków. Poza tym jak zawsze w kuluarach ogromnego, położonego na wysokości ponad 1500 m. n.p.m. centrum konferencyjnego przebiegały debaty, wymiana zdań, poglądów, miały miejsce dyskusje itd.
Dziennikarze z byłego terytorium ZSRR po tegorocznym Wałdajskim Klubie zwracają uwagę przede wszystkim na rozmowy kuluarowe jakie prowadzili między sobą. Chodziło o rozpatrywane jasno nawet na kremlowskich pokojach czasy po Władimirze Władimiowiczu Putinie. Jego aktualnie trwająca kadencja prezydencka kończy się w 2024 roku. Jest do jej końca jeszcze sporo czasu, ale elity moskiewskie – różnych proweniencji – dyskutują, wymieniają sądy, prognozują i przewidują rozwój sytuacji w tej mierze. Sam zainteresowany dyskretnie milczy, nie zabiera głosu w tej sprawie co dodaje pikanterii temu zagadnieniu.
Ostatnio – 7.10.2019 – świętował swoje 67 urodziny wędrując po górach Ałtaju ze swym druhem i bliskim kolegą ministrem obrony Siergiejem Szojgu. Państwowe mass-media przekazały tę informację wraz z filmową relacją z owych wędrówek. Miały one wydźwięk propagandowy, potwierdzający doskonałą sprawność fizyczną i zdrowotną Prezydenta Rosji. Mimo ostatnich porażek w polityce wewnętrznej nadal cieszy się on ponad 55 % zaufaniem społecznym.
Sukcesja po erze Putina, ponad 20-letniej, zajmuje wiele umysłów w Rosji i na świecie. Bądź co bądź jest wybitnym i niekwestionowanym – cokolwiek by na ten temat sądzić – liderem globalnych salonów politycznych. W samej Rosji rozpatrywane są trzy warianty. I wszystkie dotyczą zagadnienia zakładającego w jaki sposób ewentualnie Putin mógłby zostać nadal u władzy. Nie są to być może jego własne przemyślenia czy projekty, ale świadczą o ścierających się koncepcjach na temat sukcesji czy przedłużenia władzy w otoczeniu samego prezydenta. To novum w rosyjskiej praktyce świadczące o pluralizacji i powolnej, postępującej demokratyzacji sytemu.
Pierwszą koncepcją pozostania Putina na czele państwa jest restytucja carstwa. Za takim rozwiązaniem optuje cerkiew moskiewska z patriarchą Cyrylem na czele. Od upadku ZSRR cerkiew podnosi stale rolę caratu w historii Rosji i prawosławia. Jednak taka wersja przyszłej władzy nie ma najmniejszych szans na realizację. Nastroje w samej Rosji - jak podkreślają znawcy tematu – są zorientowane mocno w lewicową stronę z charakterystyczną dla tej wspólnoty i prawosławia admiracją władzy i państwa oraz socjalnych osiągnięć z czasów ZSRR. Także tzw. liberałowie – z wielkich ośrodków które są ich matecznikiem (Moskwa, Petersburg, Jekaterynoburg itd.) – są w tej mierze sceptyczni.
Drugą koncepcją jest forma władzy jaka w Kazachstanie zmaterializowała się po formalnym ustąpieniu Nursułtana Nazarbajewa wiosną tego roku. Jest wybrany następca (dyskretnie namaszczony przez pierwszego, długoletniego prezydenta Kazachstanu) natomiast Nazarbajew pełni rolę tzw. Ojca Narodu, nie zamieszanego w bieżącą politykę i codzienne sprawy państwa. Jest uczestnikiem – nadal – wielkiej polityki światowej (w przypadku Nazarbajewa nadal uczestniczy w wielu konwentyklach polityczno-gospodarczych w Azji). Putina zresztą od jakiegoś czasu w bieżącej polityce jest jakby mniej, działa dyskretnie, jakby z oddali. Na to zwracają uwagę raczej jego oponenci i przeciwnicy.
Trzecią, uznawana za najbardziej wiarygodną i możliwą, wersją jest zjednoczenie Białorusi, Rosji, Osetii Południowej, Abchazji, Naddniestrza i …… ewentualnie Donbasu w jeden organizm państwowy. Wtedy Putin mógłby pełnić kolejną kadencję w tak skonstruowanej strukturze, stanowiącej zaczątek tzw. „ruskiego mira”. Vice-prezydentem, i naturalnym sukcesorem, byłby w takim wypadku Aleksandr Łukaszenka.
Eksperci i komentatorzy z Ukrainy zwracają uwagę, iż zamieszanie oraz rozgorzały na nowo konflikt w Donbasie, wokół tzw. formatu Steinmeiera i jego realizacji, nielegalne i z użyciem przemocy zajęcie pozycji na pd. wschodzie kraju w miejsce ustępującej armii ukraińskiej przez uzbrojone siły nacjonalistów i Prawy Sektor (czyli odrzucenie przez ultra-prawicowców wynegocjowanego pokoju) de facto zamrażają sytuację w kraju. W takiej sytuacji Ukraina będzie ich zdaniem powoli „gniła”, ludność nadal będzie masowo emigrować, a inne regiony kraju orientować się będą na powolne acz sukcesywne opuszczanie tak funkcjonującej struktury. Do 2024 roku jest sporo czasu ale taki rozwój wydarzeń sprzyjać będzie trzeciej wersji dalszej władzy Putina na Kremlu, w nowo-państwowej wersji.
Administracja prezydenta Żełeńskiego, jego rząd i parlament gdzie ma on zdecydowaną przewagę w wynik wyborów, nie mając siły sprawczej aby wymusić przestrzeganie porozumień mińskich (z różnych zresztą powodów, często koniunkturalnych) zostawi najprawdopodobniej sytuację w takiej formie jak uczynił to Poroszenko. Chodzi tu przede wszystkim niechęć do procesu, jaki w wyniku politycznej materializacji formuły Steinmeiera musiałby być uruchomiony: decentralizacja Ukrainy, jej federalizacja (lub - konfederalizacja), odejście od unitarnego i jednolitego w sensie kulturowo-społecznym charakteru państwa. Państwa ukraińskiego, które w taki właśnie sposób było przez ponad ćwierćwiecze swej niepodległości budowane poczynając od Kuczmy, a na Poroszence kończąc. „Galiczyna” (jak nazywa się zachodnią Ukrainę, ośrodek i centrum nacjonalizmu, szowinizmu, quasi-faszyzmu), narzuciła swoją wersję historii, dziejów, kultury itd. całej Ukrainie na co wiele społeczności i wspólnot, nie tylko Donbas, nie chce się zgodzić. Nie gdzie indziej jak na Zach. Ukrainy – obwody Tarnopol, Lwów i Iwano-Frankowsk – regionalne rady ogłosiły aktualnie bojkot porozumień mińskich i formuły Steimeiera (padły w słowa o kapitulacji które to hasło Parubij, Bielecki, Liaszko czy Farion powtarzają od lat) grożąc nawet secesją. Po prostu chcą oni wojny „do zwycięstwa” i na „wykrwawienie ludzi z Donbasu” a przede wszystkim – Rosji.
Wielu obiektywnych i niezależnych od władzy komentatorów znad Dniepru wskazuje, iż w wyniku panującej od lat określonej narracji i związanej z nią polityki wewnętrznej (w wielu aspektach) spora część społeczeństwa Ukrainy nie jest na taki, nowy model państwa, przygotowana. A tylko przyjęcie formuły Steinmeiera jest w stanie zapewnić terytorialne istnienie Ukrainy w aktualnym (bez Krymu) wymiarze.

poprzedninastępny komentarze