Cierpienia topowych beneficjantów transformacji
2022-11-30 14:37:51
Wiara w autorytety powoduje, że błędy
autorytetów przyjmowane są za wzorce.

Lew Tołstoj

Biedni są celebryci, wzięci aktorzy, prezenterzy różnych TV show czy medialni macherzy. Skarżą się publicznie, płaczą „w klapy” bluz i marynarek konsumentów swoich produktów (często bezrefleksyjnych wygłupów telewizyjnych lub zwykłego chłamu reklamowego). Tak, są wśród nich np. aktorzy zdawałoby się poważni, którzy poprzez swoją drogę artystyczną i dokonania sceniczne, mogliby być czy nawet zasługują na to by traktować ich za jakieś tam autorytety. Tak jest z każdą osobą publiczną w jakimś sensie podpadającą pod wspominane kryteria. Ale z zaznaczeniem, iż autorytet, jakikolwiek, nie jest - i nie może być traktowany - jako wzorzec absolutny, jednoznaczny. Coś na kształt metra z Sevres w dziedzinach takich jak polityczne poglądy, sposób życia, stosunek do kultury, historii, człowieczeństwa. A już na pewno nie w kwestiach tak subiektywnych jak moralność, estetyka, wzory postępowania w codziennym życiu. Takie postacie postawione masowo na cokoły pomników – kreowane dogmatycznie i perwersyjnie w ostatnich dekadach na absolutne autorytety – spadają dziś z hukiem z tych postumentów. Rozbijając się wraz ze swoim z autorytetem w proch. Życie i jego praktyka z czasem – tym najważniejszym wymiarem ludzkiego bytu – weryfikują dokładnie kto zasługuje na miano autorytetu. I nawet wtedy nie może to być, nie jest, wymiar dogmatyczny i emocjonalno-uczuciowy: na zasadzie „bo go lubię” (to zupełnie inna para kaloszy).
Na początku XX wieku socjolog amerykański Charles Cooley (a w Polsce wszystko co pochodzi zza oceanu darzone jest czołobitnością i niemalże religijnym kultem) zauważył, iż motyw „pekuniarny” wyłącza olbrzymie obszary ludzkiego życia z racjonalnego i empatycznego postępowania. Wartości pekuniarne nie oznaczają wyższości czy powodów do jakiejkolwiek gratyfikacji czy splendoru. Egoistycznemu klimatowi współzawodnictwa i bezwzględnej konkurencji towarzyszą zawsze pycha, chełpliwość, koturnowość, potrzeba dominacji oraz swoista kostyczność.
Czy ostentacyjny luksus – o którym się w plotkarskich (i nie tylko) mediach mówi z emfazą i megalomanią - wobec materialnych i egzystencjalnych problemów dotykających gros członków naszego społeczeństwa od lat jest argumentem do kreowania się na wszystkowiedzącego guru, mesjasza czy absolutnego, we wszystkich dziedzinach, arbitra elegancji moralnej, etycznej itd. ?
Admirowane przez drobnomieszczańskie społeczeństwo, zaczadzone neoliberalnym sznytem i jego błyskotkami, owe wartości pekuniarne – jak nazwał je Cooley - i wszystko co z nimi się wiąże, są odbiciem tzw. mentalności homo oeconomicusa, osobnika bezwzględnie dążącego do osiągania maksymalnego zysku i korzyści dających mu poczucie pierwszeństwa, elitarności, dystynkcji. I takich idoli, preferujących taką życiową drogę owo społeczeństwo potrzebuje. To jest m.in. efekt neoliberalnego, czysto materialnego, „rycia nadwiślańskich beretów” przez ponad 3 dekady manipulacji i propagandy wyłącznie pro-rynkowej. Przekazu, że tylko rynek i to co się z nim wiąże jest weryfikacją i powodem do prestiżu czy uznania.
Bo przecież tylko przybliżona równość ekonomiczna, nie Himalaje luksusu i zbytku pośród oceanu krzywdy, upodlenia, egzystencjalnej mizerii, zapewnia właściwe funkcjonowanie demokracji, jej pogłębianie i sukcesy. Tak społeczne jak i psychologiczne. Sprzyja także racjonalizacji społecznego dyskursu oraz takich postaw.
Od jakiegoś czasu w mediach rozlegają się coraz powszechniejsze głosy nie tylko celebrytów, ale osób uchodzących czy chcących uchodzić za mentorów, guru bądź nawet mesjaszów naszej polskiej zbiorowości o tym jak żyć, jak głosować i kogo wybierać, jak się zachowywać. I co jest poprawne a co niedopuszczalne. Ich sceniczne dokonania – bo dot. to również niektórych topowych aktorów – czy nawet polityczne zaangażowanie w przeszłości „po jedynie słusznej stronie” (co również apriorycznie podkreślają) są jedyną i absolutną podstawą dla takich deklaracji i nauk.
W ogóle interesującym staje się pytanie czy jednostka może rościć sobie prawa do bogactwa znacznie przekraczającego jej potrzeby i na dodatek tym zbytkiem się szczycić. I za pomocą tego luksusu budować – który nigdy nie jest i nie będzie w minimalnym wymiarze osiągalny dla szerokich warstw społecznych z racji warunków ekonomicznych stworzonych przez współczesny system rynkowej bezwzględności – alternatywną przestrzeń, która pozwoli im być ponad plebsem, nie stykać się z tymi nieoświeconymi poganami nie potrafiącym dostrzec blasku rynkowych możliwości prowadzących do takiego stylu życia.
I jeszcze na dodatek pouczać mentorsko z wyżyn swego wyalienowanego świata owych maluczkich, nieoświeconych pogan czy post-komunistycznych populistów i heretyków o moralności, zasadach czy imperatywach. Analogie z podziałami społeczeństwa I RP nasuwają się same. A warto pamiętać, iż tamta Polska m.in. z powodów takich klasowo-kastowych podziałów zupełnie nie odpowiadających ówczesnemu Zeit-geistowi odeszła w niebyt dokonując politycznego, społecznego i kulturowego seppuku.
Jacy to biedni są owi medialno-plotkarscy guru polskiej transformacji, beneficjenci feudalnej wersji nadwiślańskiego kapitalizmu. Lockdawny, pandemia, zła władza (nie będąca z ich bajki politycznej, choć wywodząca swój rodowód również z tradycji z którą się utożsamiają), roszczeniowi i zachłanni „pięćset-plus untermenschen”, post-komuniści i krytykanci różnych opcji to wszystko spowodowało drastyczny spadek ich dochodów i zysków. Ponadto podatkowy system w Polsce poczynił drobniutkie kroczki (choć absolutnie nie wystarczające) w stronę cywilizowania i ograniczenia wpływu luksusu bądź bogactwa na demokracje (która w takich warunkach przeradza się w oligarchię) co także ich zdaniem uszczupla ich dobrostan i poczucie jakości celebrycko-wyalienowanego życia. Jak teraz, w takiej mizerii, utrzymać kilka mieszkań, lokaty kapitału, dwa-trzy domy, luksusowe samochody, a niekiedy – helikopter ? Jak pojechać z rodziną na Seszele, Malediwy, „Kanary” czy choćby do Hiszpanii bądź Italii ? Kilka razy do roku. Czy nadal trzeba obcować w Sopocie, Kołobrzegu czy innej Łebie – gdy wypada się na weekend – z sukcesorami 500+, którzy ze swoimi bachorami zaludniają teraz owe plaże i letniska ? Skandal oczywisty. Chce się zapytać – schizofrenia to czy brak poczucia realizmu, z jednoczesnymi pokładami pychy czy brakiem minimum przyzwoitości ?
Szanowni celebryci, drogowskazy polskich dróg i wyborów społecznych, pro-systemowe autorytety różnych maści, pouczacze i namaszczeni medialni cicerone: system tak chwalony przez was, o który (może ?) walczyliście z tzw. komuną i który jest waszym zdaniem najlepszym z możliwych naucza, że gdy kogoś na coś nie stać, to ogranicza się wówczas swój apetyt, swoje potrzeby, oszczędza, zwija swój dobrobyt, wyprzedaje dobra rodowe. Tak było, tak jest i tak będzie zawsze w tym systemie. Marylo Rodowicz, Krystyno Jando, Krzysztofie Cugowski, Zenku Martyniuku i cała maso większych lub mniejszych medialnych pieszczochów w rodzaju Cichopek bądź Rozenek: jak was nie stać, jak wam jest ciężko sprzedawać kolejne mieszkania, pozbywać się domów, ograniczać konsumpcję będącą pokazem i reklamą nieprzystającego do powszechnej recesji oraz kryzysu sybaryctwa i ostentacyjnego luksusu. Zwłaszcza, że chcecie pozować na ……. No właśnie, na kogo ?

poprzedninastępny komentarze