Przy ręcznym dojeniu krowy też, bo może kopnąć. Jądrówka też. Ale czy to znaczy, że należy zrezygnować z mleka, czy z elektryczności? Nie. Krowę trzeba nauczyć, żeby spokojnie stała a jądrówkę, żeby bezpiecznie służyła naszym potrzebom. I tak jest od początków naszej cywilizacji. Niepowodzenia nigdy nas nie zniechęcały lecz wręcz przeciwnie mobilizowały do większego wysiłku. I teraz, mam nadzieję, też tak będzie, nie tylko w Polsce.
nikt nie mówi o rezygnacji z elektryczności ale o tym ile krów trzeba żeby skazić rozległy teren, a ile elektrowni atomowych
dla energetyki jądrowej to w polskich kopalniach węgla kamiennego zginęło w tym roku już dziesięciu górników.
Rozsądny program rozwoju energetyki wymaga wypośrodkowania racji ekonomicznych, ekologicznych, politycznych. Pytanie, czy demagogia w stylu zaprezentowanego artykułu służy temu celowi, czy nie.
Z krowy może być metan - może o tym słyszałeś, ale np. w Argentynie zbiera się metan emitowany przez krowy do specjalnych zbiorników i wykorzystuje, z podwójną korzyścią dla środowiska. A w Izraelu opracowano projekt pozyskiwania prądu elektrycznego z nawierzchni autostrad (może nie idealne ekologicznie, ale na pewno innowacyjne rozwiązanie). Dziś można już budować domy i sieci domów, które nie tylko nie wymagają zewnętrznego zasilania, ale same są mikroproducentami prądu. Może zanim zafiksujemy się na atomie warto się trochę rozejrzeć wokół siebie? Przyroda i cywilizacja są pełne skarbów, czekających tylko na odkrycie przez ludzki rozum.
A ja się naczytałem prasy lewicowej i doszedłem do przekonania, że w Izraelu nic się nie dzieje poza prześladowaniem Arabów, Ajnów, Romów i Afroamerykanów.
Też ekologicznie, prawda?
[Rozsądny program rozwoju energetyki wymaga wypośrodkowania racji ekonomicznych, ekologicznych, politycznych.]
zgadza sie i nalezy postawic na nowe zrodla energii, odnawialne, a raczej, NIEWYCZERPALNE:)
będzie budowana równie "fachowo" jak autostrady i hale wystawowe - to ja dziękuję, postoję.
porównywanie ilości ofiar wypadków w każdej branży zawsze wyjdzie na niekorzyść energii atomowej
a i tak wątpię...
i doszedłem do wniosku że żydostwo nic nie robi tylko knuje przeciwko Żeczpospolitej Zawsze Dziewicy.
ładnie. To dzieki takim wlasnie sprzedalismy prawie gotowa elektrownie w Zarnowcu w cenie zlomu Finom i Wegrom o ile mnie pamiec nie myli.
czy Autor w ogole wie o czym pisze, czy tez tak zachwycil go wlasnorecznie napisany tytul, ze reszta wlasciwie nie byla istotna? bo tresc sprawia takie wrazenie.
Czytuje Lewice mimo dramatycznych roznic poziomu artykulow, ale czy jest az tak zle ze trzeba wyskrobywac spod dna cokolwiek, byle poszlo i byl news? od tego mamy inne serwisy.
Oj, uczy się te jądrówki moresu, uczy... a one wciąż się narowią. I co jakiś czas kopią. A jak już kopną, to fest.
Jądrówka jest to krowa niewyuczalna.
Oprócz krów mleko dają także kozy. Które mniej kopią. I są o wiele tańsze w utrzymaniu. To może lepiej przerzucić się na kozy?
Nie mówiąc już o mleku sojowym. Soja, jak wiadomo, nie kopie w ogóle.
Tylko mi nie mów, proszę, że There Is No Alternative dla mleka krowiego. Z monopolistycznie zarządzanej megafermy. Z której zyski odpłyną do jej właścicieli, mieszkających daleko stąd, w zupełnie innej wiosce.
A ja współczuję ekologom. Czym oni oświetlają mieszkania jak nawet świeczki robi się z ropy?
No comments. Brak Tobie argumentów, to odwołujesz się do demagogii.
Każde pokolenie ryzykując dorzuca jakąś nową wartość do naszego życia. Bez tego nadal żylibyśmy w jaskini albo na drzewie. To dorzucanie stało się sensem naszego zbiorowego istnienia, bo przecież nie modlitwa w jaskini czy na drzewie. Dlatego, choć krowa kopie, będziemy nadal ją doić. W każdym bądź razie wierzę w to! .
którzy widzą w energetyce jądrowej zagrożenie dla środowiska, a np. w przemyśle chemicznym produkującym materiały do termorenowacji - już nie. Wolę w takich przypadkach zastosować zasadę "psy szczekają, karawana idzie dalej".
nie tylko wypadki mają tu znaczenie - chociaż możliwość skażenia ziemi i zabicia nieznanej, ale wiadomo że dużej ilości osób w przeciągu długiego czasu
w grę wchodzi też obsługa elektrowni - kilka lat temu w kaliforni transportowano napromieniowany złom przy użyciu tirów jadących z prędkością 6km na godzinę przez odludne rezerwaty środowiska, żeby było zabawniej w czasie okresu rozmnażania się kilku zagrożonych gatunków
Chciałbym zauważyć, bo to nie jest jasno podkreślone w artykule, że budowa OLkiluoto-3 nie tyle przeciągnęła się, co cały czas się przeciąga i praktycznie nie wiadomo jak długo jeszcze potrwa, a kosztorys nadal jest niezamknięty - miały być 3 miliardy euro, teraz już wiadomo, że budowa spokojnie pożre 4,7 mld, a mówi się, że ma apetyt na 5,3 mld euro. Ponadto do kosztów inwestycji należy doliczyć "straty" z tytułu zysków, jakie miały płynąć z produkcji prądu już od 2009 roku i ewentualnie konieczność zakupu energii z innych źródeł, jeśli (za)istnieje taka potrzeba. Wiadomo na razie tyle, że przed 2013 rokiem elektrownie nie dostarczy do sieci ani miliampera prądu - koniec budowy to jeszcze nie wszystko, trzeba przecież wykonać szereg testów, wtedy dopiero się okaże, co rzeczywiście zbudowano.
Opłacalność tej inwestycji zwolennicy atomu tłumaczą tym, że przecież to wykonawca pokryje dodatkowe koszty. Nie wiem czy śmiać się, czy płakać z takiej głupkowatej demagogii.
Nie zapominajmy o całej masie poważnych usterek i zaniedbań na tej budowie. Obym się mylił, bo skoro już jest budowana, to niech nie będzie to stracony wysiłek, ale może się okazać, że ta elektrownia nie popracuje tyle lat, ile planują, a wtedy szacowane koszty kWh, którymi się zachwycają liczni proatomowi spece, polecą dramatycznie w górę. Bo też prawda jest taka, że elektrownia atomowa wtedy dopiero zacznie się realnie opłacać, gdy będzie "żyć" dłużej, niż zaplanowano, ale tylko wtedy, gdy nie będzie modernizowana, co pod znakiem zapytania stawia kwestię bezpieczeństwa...
--------
Poziomka, to jeszcze nic. Pomyśl jak musi być ciężko antykapitalistycznej lewicy żyć w kapitalistycznym świecie, bo gdzie tu się zaopatrywać w produkty, od sznurówek począwszy, a na mieszkaniach i samochodach kończąc, jak wszystko w swych łapach dzierżą kapitaliści? A gdzie znaleźć państwowe kina, bary? Co zrobić jak wodociągi sprywatyzują?! Jak wyjść na ulicę i uniknąć kapitalistycznej propagandy reklamowej? Hmm, inaczej można chyba tylko na Kubie, w Korei, albo na Białorusi - to ten sam tok rozumowania, który każe komunistów tam wysyłać, a... "ekologów" do lasu. Brawo! (-:
--------
West, ja doskonale wiem, że Ty za poważnym człowiekiem jesteś, żeby paplać co Ci ślina na język przyniesie (-: Zatem, skoro ten sposób porównujesz, to z pewnością wiesz, ile osób ginie, bądź traci zdrowie, przy pozyskiwaniu uranu?
--------
Steff, czyli Twoim zdaniem nie ma różnicy, skałkowa flina, czy działo samobieżne, prawda? ;-))) Wiadomo, zawsze może się zdarzyć, że się kogoś przypadkowo postrzeli, ale to przecież nie powód, żeby sobie po obiedzie nie postrzelać z takiego panzerfausta dla relaksu...
--------
Jeszcze taka uwaga, problemy energetyczne świata nie polegają na wyborze najlepszej technologii produkcji nieograniczonych ilości prądu, lecz wynikają z niepohamowanej pazerności na energię. Od lat się pytam, jaki w tym postęp, że Kowalskiemu fale telewizyjne napływają z satelity, dzięki technologiom kosmicznym, skoro wciąż zajmuje się tym, teraz oglądając durne seriale, o czym drzewiej dowiadywał się plotkując z sąsiadami? ;-) To jest rozwój?!
A pomyślcie ile energii się marnuje, gdy np. "tkwią te ch..je w tych je..nych autach (Adaś Miauczyński o korkach, "Dzień świra"). Gdyby poprzesiadali się do autobusów, tramwajów i pociągów, to na zaoszczędzonej benzynie można obiad ugotować, ogrzać dom i oświetlić...
od trzydziestu lat.
.
nie mogę się nadziwić, że na lewicowym portalu omija się kluczowy temat: co to znaczy "będziemy mieć tanią energię", gdy zbudujemy EJ? Czy to znaczy, że po zbudowaniu EJ, za prywatne pieniądze, bez oszczędzania na kosztach bezpieczeństwa i jakości wykonania, ów prywatny inwestor zaoferuje na rynku prąd, który trafi do odbiorców w cenie 20 czy 30% niższej niż obecnie? Jesli tak, to można o EJ w ogóle dyskutować.
Jeśli natomiast państwo da kredyty dla prywatnej firmy, która za nasze pieniądze postawi taki obiekt, a nam sprzeda prąd w cenie obecnej (zgarniając większe zyski dla siebie) plus jako bonus dostaniemy technologię mimo wszystko ryzykowną, to serdecznie dziękuję.
Nawiasem mówiąc, budowa jednej EJ ma pokryć 6% zapotrzebowania Polski na energię. Oblicza się, że dziś aż 56% linii przesyłowych prądu w Polsce jest przestarzałych i że ich modernizacja dałaby oszczędności prądu na poziomie 3-4% całkowitego krajowego zapotrzebowania. I to jest chyba sedno sprawy (to plus zwiększenie efektywności energetyki węglowej, która również odbiega w Polsce od standardów światowych) - że podobną ilość prądu możemy mieć bez EJ, przy zainwestowaniu podobnych kwot w działania związane z jednak bezpieczniejszymi źródłami energii.
Chruszczow też tak myślał. Chciał rozwijać tylko publiczną komunikację. Kiedy widzę te korki, to myślę, że miał racje. Ale życie to żywioł. Nie kieruje nim więc ratio. Atomistyka zatem, co byś nie napisał, wygra. Bo popatrz, nawet Chruszczow przegrał. Ba, pewnie wielu nawet nie wie, kto to był i jaką miał władzę?
1. Mało prawdopodobne, aby w ciągu 10 lat (bo w optymistycznym wariancie tyle czasu upłynie do rozruchu pierwszego bloku) zużycie energii w Polsce przyrosło zaledwie o te 4, 5 czy 6%. Dlatego najprawdopodobniej czeka nas i modernizacja linii przesyłowych, i budowa/modernizacja bloków konwencjonalnych, i (być może) budowa siłowni jądrowej.
2. Główną zaletą energetyki atomowej nie jest niska cena energii (choć to też), tylko znikome emisje zanieczyszczeń do środowiska.
3. Moim zdaniem dużo szkód narobiło zahamowanie rozwoju hydroenergetyki, która też tworzy zagrożenia dla środowiska, ale jednak jest bezsurowcowa, bezodpadowa i bezemisyjna.
4. Co do uwag o cenie to są słuszne, ale obawiam się ten sam numer można zrobić i na modernizacji sieci, i na energetyce niekonwencjonalnej, i na czymkolwiek.
nie byłbym taki pewny, czy zużycie energii rzeczywiście będzie tak szybko rosnąć. Póki co raczej prognozy, że w Polsce będzie szybko rosło zużycie prądu czy gazu ziemnego - okazały się niezbyt trafione i zawyżone. Co prawda rośnie konsumpcja wszelaka, ale rośnie też wiedza Polaków o oszczędzaniu energii, dokonuje się postęp techniczny (od termomodernizacji budynków po wymianę sprzętu AGD na znacznie mniej energochłonny), swoje robi też cena - prąd nie jest tani w stosunku do zarobków, więc się nim nie szafuje. Więc zacząć należałoby od rzetelnych analiz, czy faktycznie tego prądu będziemy tyle potrzebowali. Bo zbudować coś takiego tylko po to, żeby dać zarobic kilku cwaniakom z lobby energo-atomowego lub żeby leczyć narodowe kompleksy (Polak taki jest, że wielbi wszystko, co wielkie i spektakularne, gdzie można wstęgę przeciąć i pomachać kropidłem) to gra nie warta świeczki.
z prawdziwego zdarzenia, ani tradycji (po 1989 r.) prowadzenia wieloletniej polityki energetycznej czy szerzej infrastrukturalnej (właśnie polityki, a nie tylko dokumentowania co parę lat stanu faktycznego uzupełnionego o listę pobożnych życzeń wyartykułowanych przez zgromadzonych ad hoc ekspertów i polityków w postaci "Polityki energetycznej państwa...", "Polityki ekologicznej państwa..." etc.). Przed 1989 też było z tym zresztą nie za bardzo.
I nie jestem pewien, czy postulat przywrócenia do praktyki państwowej wieloletniego planowania i odbudowa zaplecza planistycznego i naukowo-eksperckiego władz centralnych (i regionalnych) nie powinno aby być ważniejszym lewicowym postulatem niż takie czy inne konkretne propozycje.
w tej kwestii pełna zgoda.
pytanie brzmi: jacy przedstawiciele naszego państwa będą zdolni ją uskutecznić? POPISSLDPSL od razu sobie darujmy. A więc?....
west:
"W Polsce nie wydobywa się uranu
od trzydziestu lat."
Ale wydobywa się gdzie indziej, np. w Nigerii. Francuska Areva, jedna z kandydatek do budowy polskiej EJ, utworzyła tam rodzaj totalitarnego uranowego państewka i w pełni kontroluje informacje o warunkach pracy, chorobach i śmiertelności tamże. Ale to cię już nie obchodzi, prawda? A ja myślę, że powinno.
steff:
"choć krowa kopie, będziemy nadal ją doić."
Całkowicie pominąłeś meritum tego, co napisałam. Powtarzam więc jeszcze raz: po co wciąż usiłować doić starą, narowistą krowę, dla której paszę trzeba sprowadzać z b. daleka, a pozyskiwanie tej paszy jest trudne i ryzykowne, z której toksycznymi odchodami nie wiadomo co zrobić i której właściciel-monopolista będzie nam swobodnie dyktował ceny za mleko, a zyski odprowadzał do swojej wioski?
Przecież istnieje wiele mlekodajnych żyjątek tu, u nas, na miejscu. Może to jest właśnie ta wartość, którą powinniśmy dorzucić do ogólnoludzkiego dorobku? (nawet jeśli przyjąć, że ciągłe dorzucanie to istotnie sens naszego bytowania na tej planecie...)
--------------------------------
To tak ogólnie. A przechodząc do polskich realiów - nawet najwięksi optymiści nie wierzą, że termin 2020, kiedy to, jak twierdzi rząd, mielibyśmy mieć pierwszy prąd z EJ, jest nierealny. Pewnie przesunie się o dekadę. A w miarę przesuwania się czasu budowy dramatycznie rosną koszty (patrz np. Olkiluoto). Które zapłacą (poprzez ograniczenie środków na inne społeczne cele) nasze dzieci.
A nawet jakby się udało w 2020 - to kryzys energetyczny związany z wyeksploatowaniem starych bloków (które nieuchronnie będzie się wyłączać) przewiduje się na rok maksimum 2015. A megawysiłek inwestycyjny włożony w tę krowę uniemożliwi inwestowanie w renowację bloków i sieci przesyłowych. I klops.
Co więc nam daje EJ? Jak napisał Durango - chwilowe zaleczenie polskich kompleksów. I tyle.
Przeciwnicy budowy elektrowni atomowych w Polsce przypominają pierwszych widzów w kinie, którzy uciekali przed nadjeżdżającym pociągiem. Ot typowa polska parafiańszczyzna i strach przed nowym a wszystko ubrane w ekobełkot.
To "nowe" jest już baaardzo stare. Wręcz przestarzałe. Zeszłowieczne.
Już widzę tę Japonię obstawioną wiatrakami w miejsce elektrowni jądrowych.
Wy, ekolodzy, zacznijcie w końcu liczyć bilans energii, a nie opowiadajcie o szkodliwości promieniowania .
Jak dotychczas nikt na świecie nie potwierdził tej szkodliwości ( z wyłączeniem Nagasaki i Hiroszimy).
Nawet taka katastrofa jak w Czarnobylu, nie zagroziła w najmniejszym stopniu ekosystemowi.
Masz rację, West, wszak pisałeś o _polskich_ kopalniach węgla. Wyobraź sobie jednak, że (ewentualnej) polskiej elektrowni nie zadowolisz stwierdzeniem, że polskich kopalni uranu nie ma - bez paliwa, działać nie będzie. Zatem takie ograniczenie tematu to marny unik z Twojej strony.
--------
Brawo, Steff. Właśnie odkryłeś wolny rynek i... przyznałeś mu rację - There Is No Alternative (-: A na rynku, jak to na rynku, gorszy pieniądz wypiera lepszy, odwrotnie niż w przypadku ewolucji, zatem takie atomowe dinozaury mogą spać spokojnie. Ale pocieszę się tym, co napisałeś, Breżniew też kiedyś był potężny, jak dziś atomowe koncerny ;-)
Z innej beczki, zwróć uwagę, że człowiek jeszcze nie dorósł do tego, by sprawnie i logicznie zorganizować komunikację w swoich siedliskach, a tu chce mu się dawać jeszcze więcej energii do bezmyślnego zmarnowania. Nie tędy droga...
--------
Mlm, ten atom jest tak "nowy", jak i "reformy" Xiaopinga w Chinach, czyli powrót do korzeni kapitalizmu. Skojarzenia z parafiańszczyzną jak najbardziej na miejscu, skoro ksiądz dobrodziej, pardon, KPCh coś twierdzi, to z pewnością ma rację, a skoro EJ mają takie okazałe reaktory, to musi dobro tam zamieszkuje. Wypada zdjąć czapki z głów, miętosząc je w garści złożyć pokłon albo paść na kolana.
--------
Ha, w Japonii nie ma miejsca na wiatraki. No, ale enegrożerne heavy industries się pomieściły, więc i atomowe puszki Pandory trzeba było gdzieś na wysepkach poupychać. Logika iście pokraczna, ale niech się dzieje wola Nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba. Ogólnie i tak jest dobrze, atom jest bezpieczny, bo przecież nie spopieliło połowy Ukrainy...
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,9290540,Tysiace_manifestantow_przeciw_energetyce_jadrowej.html
, ze tak sie stalo w Japoni. Dobrze, bo jest realna szansa na zdobycie spolecznego poparcia przeciw budowie atomowych sarfofagow w Polsce.
Ludzie powinni znac zagrozenie, ale takze wiedziec, ze nie ma to ekonomicznego sensu w Polsce.
Pewnie ktos probuje jeszcze na Polsce i Polakach zarobic opychajac tutaj przestarzala technologie atomowa.
Chyba masz racje. Tym planom trzeba sie dokladnie przyjrzec.
Obok aspektu ryzyka problem kosztow i oplacalnosci bedzie bardzo istotny. Nie wolno dopuscic do podobnego przekretu jak to bylo w przypadku OFE.
Przyglądanie się inwestycjom w energetykę jądrową z punktu widzenia ich efektywności ma sens i nie przeciw temu oponuję. Trzeba liczyć nasze pieniądze i kontrolować dostawców tych technologii, ale to jest całkiem coś innego niż doktrynalna opozycja z uzasadnieniem bazującym na niewiedzy ludzi. Ludzie boją się energetyki jądrowej, bo pamiętają tragiczne skutki użycia BOMBY ATOMOWEJ i to dwukrotnie. Ale taka elektrownia to nie bomba ale mało kto
rozumie tę różnicę. Oczywiście różni "zieloni" doskonale ją
rozumieją, ale bez skrupułów korzystają z tej powszechnej niewiedzy, proponując rozwiazania atrakcyjne wprawdzie, ale jako UZUPEŁNIAJĄCE.
Wmawianie ludziom,że da się pokryć światowe zapotrzebowanie na energię wiatrakami czy ogniwami fotowoltanicznymi to nieuczciwość, podobna do "globcia",
rzekomo spowodowanego przez człowieka, a sprowadzająca się do uruchomienia mechanizmu handlu zobowiązaniami państw
co do emitowania ditlenku węgla do atmosfery.
Z energetyką jądrową jest podobnie. Ktoś tam twierdzi ,że promieniowanie niszczy ekosystem , ale 25. letnie już badania nad skutkami awarii w Czanobylu wcale tego nie potwierdzają. I żaden szanujący się fizyk ni medyk, takiej tezy nie postawi.
Kropka.
"2. Główną zaletą energetyki atomowej nie jest niska cena energii (choć to też), tylko znikome emisje zanieczyszczeń do środowiska."
Jeżeli weźmiemy pod uwagę cały "cykl produkcyjny" energii jądrowej (poczynając od kosztów wydobycia uranu p0 utylizację zużytego paliwa)to akurat ta technologia prowadzi do większego emitowania CO2 do atmosfery niż inne technologie nisko-emisyjne.
Zresztą zapominasz o podstawowym fakcie, elektrownie jądrowe produkują zanieczyszczenia do środowiska - "odpady nuklearne" które zachowują swoje szkodliwe właściwości przez setki tysięcy lat !!!
To jedźże pan, panie Pantaraku, na kurację do Czarnobyla, to sam się pan przekonasz.
Co to za demagogia z tą "nieszkodliwością dla ekosystemu"?
Chodzi o to, że promieniowanie jest nieszkodliwe w ogóle dla żywych organizmów, czy o to, że w konkretnym przypadku dawka była niewystarczająca, by "ekosystem" ją docenił? Ponadto pytanie, czy dwunożne też zaliczono do tego "ekosystemu"?
"Wmawianie ludziom,że da się pokryć światowe zapotrzebowanie na energię wiatrakami czy ogniwami fotowoltanicznymi to nieuczciwość."
Da się, taraku, choć nie chcesz tego przyjąć do wiadomości. Pod warunkiem, że zaczniemy myśleć o tym, jak sensownie używać energii, a nie jak dużo produkować i dużo tracić (patrz wpis Misia).
Już teraz istnieją domy pasywne, które nie tylko nie pobierają żadnej energii, ale i przekazują jej nadwyżki do sieci. I w tym kierunku (energia z różnorodnych źródeł rozproszonych, połączonych w inteligentną sieć) idzie myślenie nowoczesnego świata. A nie w kierunku budowy atomowych sarkofagów. To już jest passe.
z całym szacunkiem, bo lubię Pańskie wyważone na ogół wypowiedzi (chociaż nie zawze się z nimi zgadzam), ale tym razem, wydaje się, trochę Pan przegina.
Nie podzielam poglądu, że ludzie nie odróżniają bomby atomowej od elektrowni atomowej. Może są jeszcze tacy, ale na pewno należą do wyjątków.
Po drugie warto się zastanowić czemu ci *różni zieloni* doskonale rozumiejący tę różnicę z takim uporem optują przeciw tej technologii.
Po trzecie dzisiaj już wiemy, że jest bardzo wiele sposobów pozyskiwania energii ze źródeł odnawialnych i ich wykorzystanie nabiera coraz wiekszego znaczenia.
Po czwarte *licz zamiar według sił* jak Pan to czasem podkreśla. Realizm ekonomiczny, pragmatyzm i wybór optymalnego rozwiązania, a *atomówki* na pierwszy rzut oka nie są optymalnym rozwiązaniem nie tylko z punktu widzenia bezpieczeństwa.
Po piąte *nie zabijaj* ta technika nie jest bezpieczna i nie dopracowana technologicznie do końca.
Co do Czarnobylu, być może ekosystem jakoś tam przetrwał nie znam się na tym. Nie sądzę jednak, że ewakuowanie i przesiedlenie ok 350 tys osób odbyło się pomyłkowo.
Kiedyś, tu na tym forum, szczegółowo omawialiśmy różne opcje i prawdę mówiąc, nie chce mi się tego samego powtarzać.
Jeśli chodzi o skutki promieniowania po awarii w Czerobylu, to jednoznacznie stwierdzono, po wielu latach, że zachorowalność na nowotwory wśród populacji objętej tą katastrofą, jest na tym samym poziomie (12%)co w innych miejscach na Ziemi.
Naturalnie, że w trakcie samej awarii były ofiary, ale nie tak liczne jak powszechnie się sądzi, bo w stosunku do wyprodukowanych GW, na wielokrotnie niższym poziomie niż w tzw. siłowniach tradycyjnych. Wskaźnik ryzyka dla krajów OECD dla źródeł węglowych wynosi 0.157, dla ropy 0,132, dla gazu 0,085 a dla paliwa jądrowego zero (0). W pozostałych krajach wskaźniki są na wyższym poziomie
( pewnie ze względu na przestarzałe siłownie) ale i tak wielokrotnie niższe niż dla energetyki jądrowej. W sumie zarejestrowano tam 32 ofiary śmiertelne w tym 31 bezpośrednich ofiar awarii.
Wyniki te są druzgocące dla przeciwników energetyki jądrowej, więc na ogół są przemilczane.
Wszystkie te zabiegi oszczędnościowe, o których pisze p.Zielona, są jak najbardziej pożądane, ale i tak gdyby je powszechnie wprowadzić, nie pokryją rosnącego zapotrzebowania w takich krajach jak Chiny czy Indie
(łącznie prawie 2,5 mld ludzi), a gdzie rosnące zapotrzebowanie w pozostałych krajach?
Więc to nie jest z mojej strony bezmyślne podążanie za "nowoczesnością" ( bo nowoczesne są raczej te ekologiczne), ale pragmatyzm wynikający ze zbilansowania zysków i strat.
Powinno być: ...ale i tak wielokrotnie WYŻSZE niż dla energetyki jądrowej.
Czy można lekceważyć zagrożenie niebezpieczą technologią z powodu tego, że _awaria przemysłowa_ nie wywołała natychmiastowo skutków podobnych do użycia broni atomowej? Hmm, a jednak można nie rozumieć różnicy pomiędzy elektrownią a bombą. Pomysł oceny bezpieczeństwa poprzez liczenie trupów, jest moim zdaniem, godny dra Mengele.
Co do długofalowych skutków awarii, trzeba sobie jasno powiedzieć, że brakuje materiału, by wydawać jednoznaczne opinie. Brak wyczerpujących danych. Zwłaszcza, że skutki dotyczą nie tylko nowotworów. Niemniej, porównajmy jeszcze wykrywalność zachorowań na nowotwory na Ukrainie z innymi krajami, może nam się objawi prawda...
Jeszcze pytanie, ile kosztowałoby, jeśli to jest już technicznie możliwe, usunięcie takiego wrzoda, jak uszkodzona EJ w Czarnobylu?! Pytam, bo ciekaw jestem kiedy zniknie konieczność kosztownego nadzoru i odnawiania sarkofagu.
http://www.rp.pl/artykul/630249.html
Ponieważ niezbyt jasno napisałem o ryzyku korzystania z różnych źródeł energii, uzupełniam:
Wśród krajów spoza OECD to ryzyko na 1 GW /1 rok wynosi:
dla siłowni węglowych-0,597, dla ropy-0,897, dla gazu-o,111
paliwa jądrowe-0,048.
Każdy może wyrobić sobie własne zdanie na podstawie tych opublikowanych danych.
Co do skutków Czernobyla, to jak informuje prof.Jaworski z Centralnego Laboratorium Ochrony Radiologicznej, przeprowadzono badania WSZYSTKICH osób znajdujących się w strefie działania tego reaktora i nie stwierdzono żadnych większych niż w innych rejonach Ziemi skutków tej awarii.
Ludność trzech krajów; Białorusi, Ukrainy i Rosji nie ucierpiała w ogóle. Wszystkich ludzi z tych rejonów objęto badaniami przesiewowymi i wynik był podobny jak w innych krajach ( gdzie prowadzi się statystykę zachorowań)- 12%.
Polska nie ma powodu do całkowitego przejścia na energetykę jądrową, bo posiada niezwykle bogate zasoby węgla ( niestety brunatnego, a więc wytwarzającego w trakcie spalania więcej związków siarki i azotu i innych)
więc może oprzeć się na nim, pamiętając wszakże, że technologie frakcjonowania spalin należą do drogich i w sumie może być tańsza energetyka jądrowa, a węgiel pozostawić do przeróbki chemicznej.
Ale dwa reaktory w Polsce ze względu na straty w sieci
( z południa na wschód i północ) są potrzebne już teraz.
To świetnie, że "przeprowadzono badania wszystkich", zapewne zbadano też wszystko i bez problemu porównano z nieprowadzonymi wcześniej badaniami. Sęk w tym, że np. "badania epidemiologiczne od lat wskazywały, że okres upływający od napromienienia do powstania raka tarczycy wynosi ok. 30 lat" - jak informuje ów prof. Jaworowski. A co z innymi, hmm, powikłaniami?
Nie w tym jednak rzecz. Awaria w Czarnobylu była może największą z dotychczasowych (i mam nadzieję, że większej nie będzie), lecz jest jakimś horrendalnym nieporozumieniem traktowanie jej jako wykładnik tego, jakie największe zagrożenie (czyt. muzykanci śpiewają o jego braku) niesie ze sobą energetyka jądrowa.
I jeszcze powracam do mojego pytania, tylko w nieco inny sposób: czy któryś z tzw. ekspertów oszacował już jak bardzo tania była kilowatogodzina z reaktora Czarnobyl-4, uwzględniając _wszelkie koszta_ ponoszone do dzisiaj (w tym np. mieszkań dla przesiedlonych z Czarnobyla, które finansuje rząd ukraiński, albo badań "wszystkim wszystkiego") ?
Na wszelki wypadek przypominam, że do 2016 roku trzeba odnowić sarkofag kryjący 200 ton radioaktywnego paliwa, co w/g komisarzy uniopejskich, ma kosztować, bagatela, 1,5 miliarda euro...
Właśnie to tłumaczę:
Governments Have Been Covering Up Nuclear Meltdowns for Fifty Years to Protect the Nuclear Power Industry
www.zerohedge.com/article/governments-have-been-covering-nuclear-meltdowns-fifty-years-protect-nuclear-power-industry
Pani Zielona ( i inni, jak np.p.M.Buchrin) stosują w takich sporach jak ten, strategię zaprzeczania wynikom badań.
Jeśli nie da się wprost powołać na czyjeś przeciwne opracowanie naukowe, to wówczas kwestionuje się metodologię przeprowadzonych badań, których wyniki przeczą stanowisku ekologów. Ma to jakąś siłę propagandową, ale u ludzi raczej słabo zorientowanych w przedmiocie sporu, przy czym sami chętnie ukrywają okoliczności podważające ich stanowisko.
I tu przykład:
Sztandarowym argumentem przeciwników energetyki jądrowej jest teza o niedającym się rzekomo rozwiązać problemie składowania odpadów z tych elektrowni.
A tymczasem na świecie problem ten został już rozwiązany
( na razie teoretycznie). W teorii zimnej fuzji opracowany jest model takiej siłowni, w której paliwem jądrowym jest ciężki wodór pochodzący z wody oceanicznej, ale źródłem ciepła tzw.płaszcz, zbudowany z zużytego paliwa elektrowni jądrowych , które poddane promieniowaniu neutronowemu pochodzącemu z procesu fuzji, wydziela ciepło do wykorzystania przy produkcji elektryczności, przy czym
materiał rozszczepialny wykorzystany w płaszczu traci niemal do zera swą promieniotwórczość.
Jest to technologia hybrydowa o nazwie LIFE, możliwa do zastosowania w bardzo niedalekiej przyszłości ( bo na
wykorzystanie energii plazmy przyjdzie poczekać jeszcze ze 20 lat, a może i więcej))
Czy przeciwnicy energetyki jądrowej nie znają tej technologii? z pewnością znają, ale wolą udawać, że nie ma jej i przedstawiać społeczeństwu apokaliptyczną wizję składowania zużytego paliwa przez tysiące i setki tysięcy lat, jako absurdalny skutek korzystania z energetyki jądrowej.
Więc jeśli p.Zielona wzywa do uczciwości w dyskusji, to niech zacznie od siebie i swego środowiska.
Ciekawą opcją wydają się być też reaktory LFTR (http://ziemianarozdrozu.pl/artykul/952/energetyka-jadrowa-lftr-msr-czyli-jak-zrobic-reaktor-iv-generacji)
Liczba zalet jakie mają tego typu reaktory w porównaniu z obecnymi technologiami jądrowymi, jest wprost oszałamiająca :)
Tarak:
"Czy przeciwnicy energetyki jądrowej nie znają tej technologii?"
Nie ma takiej technologii!
Ale skoro już mowa o wiarygodności i uczciwości, to od A dojdźmy do Z: chciałbym się dowiedzieć, gdzie "na świecie problem ten [odpadów radioaktywnych] został już rozwiązany" z udziałem zimnej fuzji?!
Aha, "na razie teoretycznie". Zatem nie został rozwiązany, ponieważ nawet nie istnieje powtarzalna i udokumentowana technologia przeprowadzenia zimnej fuzji. Wypadałoby więc wrócić do rzeczywistości...
Tarak:
"Jeśli nie da się wprost powołać na czyjeś przeciwne opracowanie naukowe"
Da się, np. raport IPPNW, albo Greenpeace.
Tylko po co? Na tej podstawie można oceniać jakie niesie ze sobą ryzyko skażenia o identycznej sile i w podobnych warunkach, ale nie jakie może być skażenie w przypadku innej awarii w przyszłości.
To proste. Może i Czarnobyl nie wydusił dziesiątków tysięcy ludzi, ale to **nie jest żaden dowód**, że jakakolwiek inna elektrownia, zakład przetwórstwa, składowisko odpadów tego nie zrobi w przyszłości. A przecież wiemy, że jest w stanie i na tym, a nie na wspominkach z przeszłości, polega ryzyko.
Pytanie o aspekt ekonomiczny "niegroźnych" awarii pozostaje, jak widzę, bez odpowiedzi. To nie przypadek.
Podobnie jak nie jest przypadkiem, że gdy mowa o awariach elektrowni atomowych, to zaraz pojawia się jakiś miłośnik liczenia trupów, który będzie opowiadał, że Czarnobyl jednak nie zabił w sekundzie tylu ludzi, co eksplozja w Hiroshimie, więc wszystko jest w porządku, czym odwraca uwagę od konkretów...
"urządzenia do mikrogeneracji energii z biomasy, na przykład wierzby energetycznej"
autor nawet nie wie jak realnie wyglada "mikrogeneracja energiiz biomasy" konkretnie wierzby energetycznej: spala sie ja.
http://www.ze.strefa.pl/index2.php?main=freeopal.htm
Pod sporym tytulem ZIelona Energia jest mniejszy, tez na zielono: "Uprawa wierzby energetycznej źródłem darmowego opału".
Jaskinia sie panu jednak klania.