W dniu wczorajszym Parlament Europejski przyjął dyrektywę usługową (w poprzedniej swojej wersji zwanej dyrektywą Bolkesteina), liberalizującą europejski rynek świadczenia usług.

W przyjętym projekcie nie ma zasady kraju pochodzenia, która zapewniała, że usługodawcy podlegaliby wyłącznie przepisom krajowym państwa pochodzenia. Zasada ta zastąpiona została terminem "swoboda świadczenia usług". Zachowano generalną ideę dostępu do usług na zasadach obowiązujących w kraju pochodzenia usługodawcy, jednak z większą ilością wyjątków i większym nadzorem nad prowadzoną działalnością usługową przez kraj, w którym świadczona jest usługa.

Przeciwko dyrektywie w całości głosowała konfederacyjna frakcja Zjednoczonej Lewicy Europejskiej/Zielonej Lewicy Nordyckiej (GUE/NGL) i frakcja Zielonych. Również niewielka grupa deputowanych frakcji socjalistycznej (PSE) głosowała w ten sposób. Przygniatająca większość socjaldemokratów poparła jednak dyrektywę. Fakt ten, przy jednogłośnym poparciu ze strony chadeków oznaczał, że dyrektywa została przyjęta.

Nie powiodła się akcja GUE/NGL, która zgłosiła 39 poprawek mających na celu zneutralizowanie neoliberalnego wydźwięku dyrektywy. Wszystkie poprawki zostały odrzucone, co lider parlamentarnej lewicy Francis Wurtz, określił jako "poddanie się dyktatowi Rady Unii Europejskiej". Niemiecka deputowana Zielonych Heide Ruehle, dodała że dzień, w którym przyjęto dyrektywę jest smutnym dniem dla Europy.

Frakcja GUE/NGL w wydanym oświadczeniu wezwała do europejskiej mobilizacji w walce o Europę socjalną i postępową.