Bartłomiej Kozek: POPiS PR
[2010-08-07 08:49:31]
![]() Na postawione wyżej pytania odpowiedzi szukał lewicowy publicysta, Tomasz Borejza w swej książce "PO-PiS. Pozorna różnica". Stosując narzędzia z zakresu socjologii i filozofii polityki, optując za rozumieniem sceny publicznej wedle wizji dyskursywnej Jurgena Habermasa (przestrzeń dialogu i wyrażania idei, nie zaś - reklamy i marketingu) oraz posiłkując się schematami poznawczymi amerykańskiego badacza, George'a Lakoffa, którymi badano różnice w mentalnym postrzeganiu świata przez zwolenniczki i zwolenników Demokratów i Republikanów. Za oceanem okazało się, że punkt widzenia jednych odpowiada wizji, opisanej jako "współczująca matka" (co wiązało się np. z akceptacją aktywnej polityki społecznej), a drugich - "surowemu ojcu" (rygoryzm moralny i ekonomiczny). Borejza zanalizował wypowiedzi czołowych politycznych graczy PO i PiS - partii, które dość chętnie odwołują się do projektu analogicznego do amerykańskiego podziału sceny politycznej - a także ich dokumentów programowych, zarówno tuż przed burzliwym rozwodem w 2005 roku, jak i po nim, aż po expose Donalda Tuska pod koniec 2007 roku. Zdaniem autora książki, obie te partie mieszczą się w modelu republikańskim, a polityczne różnice są znacznie mniejsze, niż bylibyśmy skłonni uważać, będąc nawet wyjątkowo krytyczni wobec obu tych ugrupowań. Centralnymi kategoriami intelektualnymi dla partii Jarosława Kaczyńskiego jest - bez zaskoczenia - państwo, podczas gdy dla PO - rynek. Nie powinno nas to jednak zwieść, bowiem gdy zajrzymy dalej, okazuje się, że rezultaty akcentowania takich, a nie innych zjawisk i wartości, nie są znowu takie różne od siebie. Choć retoryka socjalna Prawa i Sprawiedliwości (dość odległa w stosunku do rzeczywistych posunięć, takich jak obniżanie podatków) może sugerować co innego, podejście PiS do rynku nie różni się tak bardzo od wersji PO - w ostatecznym rozrachunku to on bowiem jest według tej partii najlepszym, merytokratycznym miernikiem ludzkich zdolności i zasług. Silne państwo ma jedynie trzymać rękę nad sektorami strategicznymi, doraźnie stymulować pożądane działania ekonomiczne (np. jeśli chodzi o demografię) i przede wszystkim - zwalczać korupcję i układy, krępujące wolność gospodarczą. Program frakcji konserwatywnej w Parlamencie Europejskim oddaje to bardzo wyraźnie - jej zadaniem ma być m.in. walka o deregulację, uelastycznianie rynku pracy i wzrost konkurencyjności. Deklarowana relacja państwo-gospodarka u PO jest całkiem podobna, tam państwo ma być sprawne po to, by zwalczać nieprawidłowości w funkcjonowaniu rynku, dzięki czemu to on sam opracuje najlepsze metody sprawiedliwego podziału dóbr. Nawet dotychczasowi "najwięksi wrogowie" tych partii byli nad wyraz podobni. W partii Donalda Tuska był to szeroko pojęty "Socjalizm", wiązany nie tylko z postkomunistycznym dziedzictwem, ale też z jakąkolwiek formą państwa socjalnego. U Prawa i Sprawiedliwości był to "Układ" w którym dużą rolę miały odgrywać postkomunistyczne związki towarzysko-biznesowe. Aż do niedawna zbiory te były w dużej mierze tożsame. Choć Borejza zauważa, że istnieją pewne wyraźniejsze różnice (najbardziej widoczne w polityce zagranicznej, gdzie PiS widzi arenę konfliktów, których aktywne podsycanie ma wzmacniać pozycję międzynarodową Polski, podczas gdy PO preferuje model bardziej koncyliacyjny), to jednak koniec końców mieszczą się one w jednej, konserwatywno-liberalnej wizji świata, odpowiadającej mentalności "surowego ojca". Widać to zresztą w wypowiedziach samych prawicowych polityków, jak np. rzekomego "antypisowskiego jastrzębia", Radosława Sikorskiego, mówiącego bez ogródek w wywiadzie dla "Krytyki Politycznej", że PO, PiS i LPR zmieściłyby się w szeregach amerykańskich Republikanów. Można zadać pytanie, czy te PR-owe napięcie między dwiema formacjami nie zaczęło się przeradzać w faktyczny, społeczny podział. Ważną kwestią jest, czy relacje między dwiema konserwatywnymi partiami nie ewoluują, a także, czy nie wchodzi w grę jakaś wewnętrzna dynamika zmian. Kiedy jednak spogląda się na obficie cytowanych u Borejzy autorów, wydaje się, że nawet jeśli skończyli już aktywny żywot partyjny, to ich duch nadal krąży. Tak jest w przypadku Jana Rokity, który przed laty opowiadał o potrzebie współpracy między państwem a kościołem i przestrzegając przed będącym jego zdaniem przejawem "radykalnego liberalizmu" pomysłem na wspieranie neutralności światopoglądowej państwa. Dzieje się tak dlatego, że kwestie tego typu są już zinternalizowane przez działaczki i działaczy tak PO, jak i PiS, a obu tym partiom trudno jest w ostatecznym rozrachunku wyjść z tych myślowych kolein, przez co np. Platforma Obywatelska nie może aktywnie działać na rzecz większej wolności światopoglądowej, a Prawo i Sprawiedliwość - utrzymywać mniej konfliktowy wizerunek. Nie zapominajmy, że obie te partie i ich przekaz to zwulgaryzowana forma myśli intelektualnej prawicowej inteligencji Krakowa, Warszawy i Gdańska, nie zaś oddolne inicjatywy odpowiednio miejskich i wiejskich konserwatystów. PR ma jednak to do siebie, że potrafi zamaskować całkiem skutecznie nawet najbardziej radykalne wolty. Warto pamiętać, że w wyborach samorządowych w 2002 roku PO i PiS utworzyły wyborcze koalicje do 14 sejmików wojewódzkich. Aż tak silna forma sojuszu u partii, które rzekomo ma dzielić przepaść warto mieć w tyle głowy. Nie da się zatem wykluczyć, że przy wzmocnieniu lewicy obie te partie byłyby w stanie zrobić wiele, by kazać ludziom o tych różnicach zapomnieć. By nie poszło im tak łatwo, sugeruję lekturę książki Tomasza Borejzy, która moim zdaniem w udany sposób syntetyzuje myśl społeczno-polityczną obu partii. Tomasz Borejza, "PO-PiS. Pozorna opozycja", Wydawnictwo "Książka i Prasa", Warszawa 2009. Tekst ukazał się na stronie internetowej Zielona Warszawa (www.zielonawarszawa.blogspot.com). |
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Syndrom wybrania
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Materializacja frustracji i gniewu
- Pod prąd!: Trzaskowski połknie lewicę
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Nauka o religiach winna łączyć a nie dzielić
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Syndrom Pigmaliona i efekt Golema
- Zandberg w Częstochowie!
- Częstochowa, Plac Biegańskiego
- 14 maja (środa), godz. 12:00
- Wsparcie na rzecz funkcjonowania projektu Czerwony Goździk
- https://zrzutka.pl/evh9hv
- Do 18 maja
- Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
- Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
- od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
- Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
- Kraków
- Socialists/communists in Krakow?
- Krakow
- Poszukuję
- Partia lewicowa na symulatorze politycznym
- Discord
- Teraz
- Historia Czerwona
- Discord Sejm RP
- Polska
- Teraz
- Szukam książki
14 maja:
1771 - W Newtown urodził się Robert Owen, walijski działacz socjalistyczny, pionier ruchu spółdzielczego.
1906 - Członek OB PPS Baruch Szulman dokonał w Warszawie udanego zamachu bombowego na podkomisarza policji carskiej N. Konstantinowa. Podczas ucieczki z miejsca zdarzenia został zastrzelony.
1920 - W Warszawie rozpoczął się I Kongres Klasowych Związków Zawodowych.
1940 - W Toronto zmarła Emma Goldman, teoretyczka anarchizmu, bojowniczka o prawa kobiet, uczestniczka Rewolucji Rosyjskiej 1917 roku i Hiszpańskiej 1936 roku.
1943 - W Sielcach nad Oką sformowano 1. Dywizję Piechoty im. Tadeusza Kościuszki.
1944 - Nierozstrzygnięta bitwa pod Rąblowem pomiędzy polsko-radzieckimi oddziałami partyzanckimi a wojskiem niemieckim.
1988 - W Hadze zmarł Willem Drees, holenderski polityk Partii Pracy (PvdA), 1948-58 - premier Holandii.
1999 - Malam Bacai Sanhá (PAIGC) został prezydentem Gwinei Bissau.
2022 - USA: 18-letni zwolennik białej supremacji Payton Gendron otworzył ogień do czarnoskórych osób przebywających w supermarkecie w Buffalo w stanie Nowy Jork, zabijając 10 i raniąc 3 z nich, po czym oddał się w ręce policji.
?