Około 1000 osób uczestniczyło w Wiecu Wolności, który odbył się dziś w Warszawie. Zorganizowały go środowiska humanistyczne, mniejszości seksualnych oraz lewica, aby zaprotestować przeciw wydanemu przez prezydenta Warszawy Lecha Kaczyńskiego zakazowi Parady Równości.

"Walczymy o podstawowe prawo do wolności" - przekonywał dziennikarzy Szymon Niemiec z Międzynarodowego Stowarzyszenia Gejów i Lesbijek na rzecz Kultury w Polsce. Zapewniał, że geje i lesbijki nie uczestniczyli w wiecu po to, by się pokazać, ale by podkreślić, że są obywatelami wolnego kraju.

Wśród mówców znaleźli się także Piotr Ikonowicz z Nowej Lewicy oraz Piotr Gadzinowski z SLD. Mówili oni o zagrożeniu wolności, wynikłym z zakazu Parady Równości.

Podczas wiecu przygrywała także muzyka. Występowały "radykalne cheerleaderki". Odbył się także happening, podczas którego przebrany za kaczora demonstrant krępował i kneblował różne osoby.

Zbierano podpisy za odwołaniem prezydenta Warszawy, Lecha Kaczyńskiego.

Demonstracja przebiegła bez większych incydentów. Była ochraniana przez anarchistów i działaczy radykalnej lewicy. Próbował ją zakłócić człowiek, który rzucił się na zebranych. Szybko został jednak zneutralizowany przez anarchistów i zatrzymany przez policję.

Grupa kilku krążących wokół skinheadów została otoczona przez anarchistów i radykalnych lewicowców. Nacjonaliści udali się do policji ze skargą, jakoby zostali zaatakowani.