Chociaż rząd w Warszawie wyraził wstępną gotowość do ich przyjęcia, to w debacie publicznej pojawiają się argumenty przeciwne tym działaniom. Czy są zasadne? Odpowiedzi na to pytanie udzielają Patrycja Sasnal i Patryk Kugiel, analizując 10 najczęściej pojawiających się zastrzeżeń.
Polska wstępnie zadeklarowała gotowość do przyjęcia uchodźców z krajów południowych UE, a 158 syryjskich chrześcijan już znalazło u nas schronienie. Trwa publiczna debata na temat zasadności przyjmowania uchodźców. Pojawiają się w niej argumenty „przeciw”, nie zawsze dające się uzasadnić na podstawie faktów, ale łatwo trafiające do emocji.
Chociaż nagłe wyzwanie, przed jakim stanęła Europa,wykazało także braki w polskiej polityce imigracyjnej,czy – szerzej – informacyjnej, należy pamiętać, że reakcja Polski dotyczy przyjęcia uchodźców,uciekających przed wojną, śmiercią i głodem, a nie imigrantów w ogóle, wobec których politykę można i należy kształtować bez pośpiechu, w perspektywie długofalowej.
Wyniki debaty nt. uchodźców i ostateczne stanowisko naszego kraju wobec nich będą miały wpływ na pozycję Polski w UE i jej percepcję wśród innych społeczeństw. Dlatego ważne jest, aby debata ta opierała się na rzetelnych danych, a nie na stereotypach i lękach. Oto analiza najpopularniejszych argumentów przeciw uchodźcom w Polsce:
1. Nie ma pieniędzy ani miejsca
Koszty przyjęcia uchodźców, które zamierza zadeklarować Polska w lipcu br. (1000 relokowanych wewnątrz UE i 1000 przesiedlonych spoza UE), zostaną pokryte z funduszy europejskich (ok. 6–10 tys. euro/osobę). Inni uchodźcy, chrześcijanie z Syrii – 158 osób – którzy przyjechali do Polski, są finansowani przez Fundację Estera. Nawet gdyby Polska miała zapłacić w przyszłości za utrzymanie choćby tysiąca osób, to rocznie koszt tego wyniósłby ok. 11 mln zł[1], czyli równowartość kosztów budowy fontanny na Skwerze 1. Dywizji Pancernej w Warszawie.Urząd ds. Cudzoziemców (UdsC) dysponuje dziś 11 ośrodkami dla osób starających się o status uchodźcy w Polsce, które są zapełnione w średnim stopniu. W istniejących placówkach w każdym czasie jest miejsce dla dodatkowego tysiąca osób (10 tys. miejsc w razie nagłej konieczności).
2. Uchodźcy zwiększają zagrożenie terroryzmem
Obawa, że uchodźcy – w większości muzułmanie – zwiększą zagrożenie terrorem wynika z nieuprawnionej zbitki „muzułmanin-terrorysta”. W Polsce już teraz żyje do 30 tys. muzułmanów. W Niemczech, z którymi granica pozostaje otwarta, jest ich 3–3,5 mln. We Francji – 5 mln. Jeśli muzułmanie w ogóle mieliby skłonności terrorystyczne, a islamskie ugrupowanie terrorystyczne, tj. ISIS, chciałoby przeprowadzić zamach na cele w Polsce, nie musiałoby się uciekać do tajnych operacji „udawania” uchodźcy, relokowania do Polski i dopiero organizowania zamachu – wystarczyłoby zatrudnić muzułmanów mieszkających 10 km od granicy z Polską lub polskich muzułmanów np. Tatarów.
Niemniej nie da się wykluczyć, że ryzyko terrorystyczne związane z przyjęciem większej liczby uchodźców może nieznacznie wzrosnąć. Ale podobne ryzyko wiąże się też z przyjazdem do Polski zagranicznych turystów, biznesmenów czy studentów.
Z badań prowadzonych w Tanzanii wynika, że młodzi mężczyźni, głowy rodzin, przed dłuższy czas przebywający w obozach dla uchodźców, w których działają grupy przestępcze, są podatni na radykalizację. Jest to jednak argument za tym, że uchodźcom trzeba pomóc jak najszybciej, a nie pozostawiać ich samym sobie w obozach. Ponadto, badania przestępczości wśród syryjskich uchodźców w Turcji wykazały, że jej poziom jest niższy niż średnia krajowa.
Nic nie możemy już poradzić na humanitarną porażkę dotyczącą milionów ludzi u naszych granic. Największy kryzys humanitarny XXI w. rozgrywa się nolens volens w bliskości Unii Europejskiej – w Syrii i Iraku domy straciło ponad 12 mln osób, tyle co liczą Austria i Węgry razem wzięte. Ci ludzie będą musieli gdzieś znaleźć schronienie – bez pomocy, pozostawieni sami sobie, będą bardziej podatni na radykalizację niż uchodźcy, którym dano szansę na nowe życie, tacy jak przyjęci przez Polskę.
Ponadto warto rozważyć, czy nie bardziej negatywnie na bezpieczeństwie naszego kraju odbiłoby się wysłanie w świat sygnału o Polsce zatrzaskującej drzwi przed ludźmi w potrzebie, co ISIS wykorzystuje w swojej propagandzie.
Jeśli mimo to obawy o radykalizację nadal istnieją, należy pamiętać, że potencjalni uchodźcy będą poddani dwukrotnej kontroli przez polskie służby wewnętrzne. Najpierw zostaną zakwalifikowani do relokowania lub przesiedlenia do Polski, a następnie, po ewentualnym pozytywnym zweryfikowaniu – jako „uchodźca” w Polsce. Zwiększenie zdolności służb do minimalizacji zagrożeń ze strony osób odmiennych kulturowo będzie miało pozytywne długofalowe konsekwencje dla bezpieczeństwa kraju.
3. Polska – kraj biedy, inni bogatsi
Faktem jest, że jeśli weźmiemy pod uwagę wskaźniki gospodarcze, Polska należy dziś do europejskiej grupy państw uboższych, ale ciągle też do najbogatszej mniejszości. Według „The Economist”, w latach 1990–2000 tylko Chiny, Indie i Egipt otrzymały więcej pomocy zagranicznej niż Polska. W przeliczeniu na liczbę mieszkańców żaden inny kraj na świecie nie dostał wtedy tak wiele. Jednocześnie, według danych OECD, dziś Polska jest najmniej hojnym krajem w UE, jeśli chodzi o pomaganie najbiedniejszym państwom świata. Wydatki Polski na oficjalną pomoc rozwojową stanowiły w 2014 r. tylko 0,08% PNB. Nie tylko nie spełniono obietnic z 2005 r. zwiększenia wsparcia do poziomu 0,33% PNB, lecz także wydatki pozostały na podobnym poziomie, co w momencie wstępowania do UE.
W skali globu Polska ma więc dług wdzięczności wobec tych, którzy dobrowolnie łożyli na nas w ostatnich latach. Według kompleksowego wskaźnika rozwoju społeczno-gospodarczego UNDP, w Human Development Index 2014 Polska sklasyfikowana jest na 35. miejscu, a Erytrea, skąd pochodzi duża część uchodźców, na 182. – na 187 państw! Niezależnie od naszej, czasem bardzo negatywnej samooceny, zdecydowanej większości ludności świata Polska może wydawać się rajem.
Promocja kraju w ostatnich latach czerpała ze sloganów „zielonej wyspy”, pojawiają się głosy o dołączeniu Polski do grupy 20 największych gospodarek świata – G20. Skoro Polska aspiruje do europejskiej czołówki, nie może w sytuacji kryzysowej powoływać się na argumenty, o których sama na co dzień chętnie zapomina. Nie można wysyłać sprzecznych sygnałów w zależności od tego, do jakiego odbiorcy się zwracamy, bez uszczerbku na powadze kraju. Sprzeciw państw Europy Środkowo-Wschodniej na Radzie UE w czerwcu wobec pomysłu obowiązkowych kwot przyjmowania uchodźców już wywołał lawinę krytycznych komentarzy europejskich polityków i mediów wskazujących na podwójne standardy. Może to uderzyć w polskie interesy. W styczniu 2016 r. nastąpi przegląd unijnych sankcji wobec Rosji i Polska zostanie najpewniej rozliczona przez europejskie państwa Południa z tego, co zrobiła na rzecz uchodźców.
4. Islam to obca kultura, szczególnie skłonna do przemocy
Święte księgi wielkich religii są pojemne i uniwersalistyczne, by odpowiadały szerokiemu wachlarzowi postaw i warunków społeczno-politycznych. Przemoc można znaleźć w każdej z nich. Nieteologiczne argumenty są tutaj ważniejsze, tzn. to, w jaki sposób wyznawcy danej religii, w tym wypadku islamu, interpretują swoje dogmaty i jak je wprowadzają w życie. Islam – religia 1,5 mld ludzi – jest pod względem możliwości interpretacyjnych najbardziej plastyczny – mogą się w nim odnaleźć mistycy, pacyfiści, socjaliści, rojaliści, konserwatyści i dżihadyści. W przeważającej większości w czterech szkołach interpretacji islamu sunnickiego i dwóch szyickiego – islam jest interpretowany w sposób umiarkowany i nieksenofobiczny, zakładający pokojowe współżycie z innowiercami. Przykłady tego współżycia od VIII w. do czasów obecnych mnożą się w mozaice religijnej i narodowościowej dzisiejszego Bliskiego Wschodu.
Dżihadyzm to margines muzułmańskiej interpretacji, przynależący do skrajnego nurtu hanbalickiego, i to pod pewnym warunkiem: że danego władcę muzułmańskiego uznamy za niewiernego (co obłożone jest wieloma teologicznymi wymogami). Brutalność, która charakteryzuje dżihadystów, jest także marginalna w świecie muzułmańskim i, szczególnie nagłośniona przez globalne media, przeraża samych muzułmanów. Terroryści posługują się argumentem religijnym dla celów politycznych, a największymi ofiarami ich działalności są właśnie muzułmanie, których w ostatniej dekadzie z rąk dżihadystów zginęło już ponad 150 tys. Pokazuje to błędność tezy o zderzeniu cywilizacji – mamy raczej do czynienia z wojną wewnątrz cywilizacji islamu i to muzułmanie są jej głównymi ofiarami.
Rzeczywiście islam rozprzestrzenił się w wyniku podbojów, ale największe zbrodnie ludzkości – od wojen religijnych w wiekach średnich po eksterminację ludności żydowskiej w XX w. miały miejsce nie w muzułmańskim, lecz chrześcijańskim kręgu kulturowym. Co więcej, argument o inności jest niebezpieczny - obchodzona właśnie 20rocznica masakry muzułmanów w Srebrenicy nastąpiła po kilkuletniej fali propagandowych informacji medialnych podbudowanych właśnie argumentem o inności muzułmanów i islamu.
5. Nie ma u nas takiej tradycji, jesteśmy homogeniczni
Z tym argumentem trudno dyskutować na poziomie racjonalnym. Jednakże w pięknej i długiej historii Polski etniczna czy religijna jednorodność była bardziej wyjątkiem niż regułą. Ten stan trwa zaledwie od 75 lat – niemalże bez przerwy do końca dwudziestolecia międzywojennego mniejszości stanowiły więcej niż 15% polskiego społeczeństwa.
Nie jest możliwe, biorąc pod uwagę trwające procesy demograficzne, ekonomiczne i globalizacyjne, by Polska pozostała na zawsze tak homogeniczna,. Wyzwaniem pozostaje natomiast odpowiednie przygotowanie państwa i społeczeństwa do jak najlepszej integracji i adaptacji obcokrajowców, szczególnie z odmiennych kręgów kulturowych. Obecny kryzys można wykorzystać jako szansę na podjęcie stosownych działań edukacyjnych i informacyjnych, aby za kilka lat, w obliczu kolejnego problemu uchodźczego, lepiej kontrolować demograficzne zmiany. Ponadto, niska mediana wieku uchodźców – 23 lata dla uchodźców z Syrii i 19 lat z Erytrei – stwarza duże możliwości formacyjne i adaptacyjne. W ośrodkach UdsC z sukcesem działają także tzw. mediatorzy kulturowi – osoby już zintegrowane w Polsce, które stają się przewodnikami dla nowo przybyłych.
6. Bo gdzie indziej się multi-kulti nie udało
Argument ten nie dotyczy uchodźców, tylko imigrantów. Francja i Wielka Brytania mają parusetletnią tradycję kolonialną i imigrancką, a problemy, z którymi się borykają, wynikają ze szczególnych warunków społeczno-politycznych wpływających na miejsce imigrantów i ich dzieci w tych społeczeństwach od lat 40. XX w. Polska ma wyjątkową szansę uczyć się na ich błędach i korzystać z ich doświadczeń, kiedy znajduje się jeszcze na początku drogi uzdatniania struktur do kryzysu uchodźczego.
7. Wezmą naszą pracę
Ten argument dotyczy przede wszystkim imigrantów, a nie uchodźców, którzy uciekają przed śmiercią. Celem ich jest przeżycie. Ich wejście na rynek pracy w skali kraju byłoby niezauważalne, biorąc pod uwagę wskaźniki i trendy makroekonomiczne. Według danych Eurostatu – polskie bezrobocie (w maju 2015 r. – 7,8 %) jest niższe niż europejska średnia (9,6). W dłuższej perspektywie, ze względu na starzenie się społeczeństwa i brak chętnych do wykonywania niektórych zawodów, będziemy potrzebować przyjezdnej siły roboczej (wg danych SAIS, JHU w Waszyngtonie i OECD).
Ponadto, poza granicami Polski przebywa prawie 20 mln Polaków bądź osób polskiego pochodzenia. Od XIX w. jesteśmy krajem emigrującym do lepszego życia: do Francji na początku XIX i XX w., do Stanów Zjednoczonych na początku XX w., do Europy Zachodniej i USA w czasach PRL-u, do Wielkiej Brytanii czy Irlandii po wejściu do Unii Europejskiej. Co druga polska rodzina ma emigranta bądź gastarbeitera pośród krewnych – łatwo możemy wczuć się w położenie imigranta, choć nawet ono jest znacznie lepsze niż położenie uchodźcy.
8. Bo czekamy na uchodźców z Ukrainy
Powoływanie się na argument możliwego kryzysu na Ukrainie jako przeszkody do włączenia się w rozwiązanie kryzysu uchodźców z Południa przypomina „czekanie na Godota”. Zachodni partnerzy odczytają to jako fortel mający na celu uniknięcie odpowiedzialności. Jeśli kiedyś doszłoby rzeczywiście do dużego kryzysu na Ukrainie, a Polskę zalałaby fala uchodźców, inni członkowie UE mogliby odmówić pomocy, wskazując na ryzyko kryzysu w innej części świata. Trzymając kciuki za pokój na Ukrainie, lepiej zareagować na realny aktualny kryzys, zyskując pewność, że w razie pogorszenia sytuacji na Wschodzie, inne kraje solidarnie też przyjdą z pomocą. Nie okazując solidarności dziś, Polska naraża się na marginalizację w UE i powoduje większy w niej podział, wbrew swym żywotnym interesom.
9. Bo powinniśmy najpierw sprowadzić Polaków z Kazachstanu i Wielkiej Brytanii
Przyjęcie uchodźców z Afryki i Bliskiego Wschodu w niczym nie koliduje z podjęciem bardziej skutecznej polityki repatriacyjnej ani z zachęcaniem do powrotu członków młodej emigracji z Zachodu. Okazanie solidarności z obcokrajowcami z Południa, rozwinięcie infrastruktury i doświadczeń w tym względzie może wręcz skłonić decydentów do odświeżenia pomysłu sprowadzenia rodaków ze Wschodu i to ułatwić.
10. Po co ryzykować, lepiej nic nie zmieniać
Jeśli to byłoby możliwe, argument taki miałby uzasadnienie. Ale utrzymanie status quo nie jest prawdopodobne. Wystarczy dekada utrzymywania się pozytywnych gospodarczych trendów w Polsce i kontynuacji plajty społeczeństw Południa, aby i uchodźcy, i imigranci odkryli w naszym kraju atrakcyjne miejsce do osiedlenia się.
Z trzech największych zarzewi konfliktu na świecie – a są nimi Bliski Wschód, Ukraina/Rosja, Morze Południowochińskie – dwa znajdują się w naszym najbliższym sąsiedztwie i przez dekady tak pozostanie. Wojny w Syrii i w Iraku nie skończą się w najbliższej przyszłości, ani nie zniknie problem biedy w Afryce Subsaharyjskiej, skąd przybywa większość imigrantów do UE. Bez zwarcia szyków dziś – przygotowania odpowiednich instytucji i mechanizmów – nie będziemy w stanie uporać się z tymi wielkimi problemami jutro.
Alternatywne wobec pomocy uchodźcom jest otoczenie UE szczelnym murem i stworzenie „twierdzy Europa”, co jest niemożliwe w praktyce, a politycznie niewskazane. Unia zbudowana na wartościach humanitaryzmu i ochrony praw człowieka zaprzeczyłaby samej sobie i podważyła swoją wiarygodność. Aby do tego nie dopuścić, wspólna i solidarna odpowiedź wszystkich krajów UE jest jedyną szansą poradzenia sobie z obecnym kryzysem.
Przypis:
[1] Przy koszcie ok. 5 tys. miesięcznie dla pięcioosobowej rodziny utrzymywanej przez UdsC.
Patryk Kugiel
Patrycja Sasnal
Artykuł pochodzi ze strony Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.