Książka Roberta Smolenia to wyjątkowe dzieło. To niespotykanie przenikliwe a wstrząsające zarazem studium nikczemności, z jaką Prawo i Sprawiedliwość potraktowało i traktuje Polskę. Ta niewielka książeczka może być w przyszłości podręcznikiem historii Polski XXI w. dla następnych pokoleń.
Podziwiam chłód i dystans, z jakimi Autor punktuje wszystkie przerażające przewinienia dyktatury. Podziwiam tym szczerzej, że sam piszę o tym inaczej, bardziej emocjonalnie. Oni zawłaszczyli wszystko, co mogli. Zabrali sobie Polskę. Zabrali Wam, Drodzy Czytelnicy, zabrali ją i mnie. Zabrali nam Polskę Ludową, demokratyczną, sprawiedliwą i zrobili z niej karykaturę. Zniszczyli, zdeptali wszystko co cenne, z bohaterów czyniąc zaprzańców, a z bandytów – bohaterów. Łotrostwo. Podłość. Nikczemność. Smoleń punktuje strona po stronie wszystkie przerażające fakty ze sprawnością wytrawnego dokumentalisty.
Teraz łyżeczka dziegciu, czyli słowo o naprawdę drobnych pomyłkach Autora. Stwierdzenie o kształtowaniu przez Policję „nowego wizerunku” i to już od 1989 r. (s. 31) jest mylne, formacja ta powstała bowiem dopiero 10 maja 1990 r.; podobnie błędne jest przypisanie pisowskiemu prominentowi Błaszczakowi imienia „Mirosław” (s. 68), podczas gdy – co zaświadczą wszyscy widzowie Ucha Prezesa – jest to Mariusz. Tyle o potknięciach.
Uśmiałem się setnie, czytając, że Smoleń jest o erudycji Kaczyńskiego święcie przekonany (s. 70), choć bez wątpienia ironizuje, przymruża oko, zarzucając szefowi wszystkich szefów znajomość dzieł Kanta i Machiavellego (nie mam wątpliwości, że w oryginale). Prędzej uwierzę w to, że Kaczyński uprawia wrestling i triathlon (może nawet jednocześnie), że odkrywa nowe kontynenty czy pierwiastki i urządza wyścigi patyczaków (może w tym samym czasie), niż w to, że jest oczytany. Nie znam tego człowieka i nie chcę go znać, jestem wszak pewien, że książek unika jak ognia, z dumą reprezentując ponad 60% Polaków, którzy książek nie czytają w ogóle. Tak, tak, to jest ta większość, to jest suweren (Kaczyńskiego ukochane określenia), który głosuje na PiS, na Dudę, na konserwę, prawicę, reakcję. Bo nie czyta. Dla tych, którzy nie kalają się czytaniem, a bajanie o aniołkach przemawia dla nich w przeciwieństwie do osiągnięć nauki i techniki, wspaniałą wiadomością będzie przeforsowanie przez Czarnka religii na maturze. Przyjdzie rychło czas, gdy odklepanie zdrowaśki przed wielebną komisją zdecyduje o otrzymaniu świadectwa dojrzałości. Dojrzałości! Absurd? Tak, bardzo polski i bardzo katolicki absurd.
W przywołanej na wstępie książce Milan jest też wywiad z Kaczyńskim, który w przypływie niespotykanie samokrytycznej szczerości wyznał, że kiepsko idzie mu nauka angielszczyzny („jestem tępy do języków obcych (…). Ostatnio uczyła mnie pewna znakomita nauczycielka (…) i też się poddała”), choć podobno nauka czegokolwiek innego nie stwarza mu trudności. Przechwala się też, że jego studia prawnicze to było „[p]rawie cztery lata wakacji”: „gdybym w tym czasie chciał ukończyć jeszcze cztery inne, to spokojnie dałbym radę”. Panie Kaczyński! Bajanie o jednoczesnym studiowaniu na pięciu kierunkach to dowód megalomanii i pyszałkowatości, dyrdymały o bezproblemowości studiów prawniczych nie mają nic wspólnego z prawdą i obrażają prawników, w tym mnie, a jeśli ktoś sam przyznaje, że jest „tępy do języków obcych”, jest on tępy do jakiejkolwiek nauki. Jak nóż, którym niczego nie da się pokroić. Gorzka to prawda, ale prawda.
Wspomniany Czarnek z łaski rzucił nauczycielom akademickim ochłap w postaci zaszczepienia się najgorszą z dostępnych szczepionek, a reprezentowany przezeń reżim dyskryminuje osoby poważnie chore, wypychając choćby cukrzyków czy cierpiących na nadciśnienie płucne hen, na koniec kolejki. Może nie dożyją? O to wam chodzi, Dworczyk, Niedzielski, Czarnek, prawda? Dziękuję za wielkopański gest łaskawcy nie mniej gorąco niż Marcin Matczak za tytuł profesora. On nie pójdzie po papier, a ja nie skorzystam z priorytetowego szczepienia. Jak można zrobić coś tak wstrętnego: rzucić wakcynę poniżanym na co dzień – deminutywów używam, sam doktor, nie bez powodu – profesorkom i doktorkom (a może zagłosują na PiS zamiast pyskować, wykształciuchy jedne), prokuratorom (niech przestaną szumieć i podporządkują się Ziobrze bez szemrania), rzucić jak kość psu, a odmówić jej ludziom najciężej chorym i ich rodzinom, bo ich głosy w wyborach nie mają znaczenia? Będzie wam to zapamiętane jak i wszystkie podłości, których dopuszczacie się w czas epidemii.
Covid obnażył bezdenność głupoty i złej woli, melanż których stanowią rządy dyktatury klerofaszystowskiej: wprowadzanie obostrzeń, luzowanie obostrzeń, zamykanie lasów, otwieranie lasów, jak najszybsze udostępnienie kasyn (cóż za lobby za tym stoi?), a nade wszystko perfidne okłamywanie ludzi starszych przez Morawieckiego (wiosną 2020 r.!), że z wirusem już sobie poradziliśmy – po to tylko, by zagnać seniorów do kościołów (dziwnym trafem niezmiennie otwartych, choć należy je zamknąć na głucho!) po przedwyborczy instruktaż usłużnego kleru, a potem do komisji wyborczych po to tylko, by zagłosowali na Dudę! A wzbogacenie się najgorszego pokroju szumowin przez machinacje z zakupem maseczek, szczepionek, respiratorów? Wy, którzy stanowicie reżim i wysługujecie mu się, jesteście winni śmierci co najmniej kilkudziesięciu tysięcy osób, które zmarły po infekcji koronawirusem i jeszcze większej, niezmierzonej liczby ofiar innych chorób, które można było uratować, gdyby służba zdrowia zorganizowana była inaczej, mądrzej, roztropniej. Każdy zgon was obciąża i każdy będzie rozliczony. Skrupulatnie. Nie wszystkim sędziom zamknięcie usta. Il y a des juges en Pologne. Nie możecie spokojnie spać, choć przekonani jesteście o swojej bezkarności. Zarzucam wam zbrodnię ludobójstwa. Ja prawnik. Ja obywatel. Ja człowiek.
Kiedy pisowskie stupajki, reżimowi funkcjonariusze o inteligencji i prezencji zupaków uśmiechają się, odmawiając szczepionek najbardziej ich potrzebującym, zdradzają swój rzeczywisty stosunek do ludzkiego życia. Ci, co usta mają pełne frazesów o szacunku dla ludzkiego istnienia, ujawniają, że mają je za nic. Wy, którzy obrażacie osoby uczestniczące w Ogólnopolskim Strajku Kobiet i wspierające ten ruch, zarzucające im, nam, żeśmy za zabijaniem, sami zabijacie najsłabszych. Zdziwicie się, klerofaszyści, opisujący wszystkich spoza waszego przeklętego na wieki grona, że są przeciw życiu, co wam powiem. Tak, jestem przeciw życiu, jeśli ująć to tak, że rozumiem i szanuję osoby popełniające aborcję, eutanazję czy samobójstwo, zabijające bandytów w koniecznej obronie i domowych tyranów w akcie desperacji.
Każda z tych decyzji jest wyrazem najwyższego, nieznanego wam, rządzący, heroizmu. Życie nie jest największą wartością ani niczyim darem, lecz rezultatem połączenia męskich i żeńskich komórek rozrodczych, niczym więcej; jeśli jest wartością, to jedynie względną, co się zaś tyczy płodu, o żadnym życiu mowy być nie może, gdyż nie jest on człowiekiem. Wbrew pozorom, to bardzo humanistyczne podejście. A skoro mowa była o samobójcach, bardzo brakuje mi w książce Smolenia wspomnienia o bohaterskim czynie Piotra Szczęsnego. Pamiętam, że niedługo po jego śmierci miałem wykład dla studentów z przedmiotu „Prawa człowieka”, i pamiętam, że jako najważniejszy materiał do analizy zaprezentowałem im pożegnalny manifest Szczęsnego. Cisza w auli była porażająca. Czy już wszyscy o nim zapomnieli? A czy z pamięci wszystkich uleciał równie ważny tekst, też pominięty przez Smolenia, i z tego samego 2017 r. pochodzący co opus vitae Szczęsnego?
Mam na myśli niezwykłej klasy wystąpienie sędziego dr. Józefa Musioła na Zgromadzeniu Ogólnym Sędziów Sądu Najwyższego; przypomniał on wówczas słowa Goebbelsa o kulisach dojścia hitlerowców do władzy: „Przestrzegaliśmy praworządności nie dlatego, że chcieliśmy jej przestrzegać, lecz dlatego, by dojść do władzy. Doszliśmy do niej legalnie dla uzyskania możliwości działania w sposób nielegalny”. Czy nie przypomina to Wam, Drodzy Czytelnicy, naszych polskich realiów hic et nunc? A ilu łotrostw dopuścili się rządzący przez prawie cztery lata od wystąpień Szczęsnego i Musioła?
Nie jest tak, że PiS puszcza oko do faszystów. Oni są zapleczem władzy i wielką jej nadzieją. Smoleń frapująco, acz nie do końca konsekwentnie pisze o relacjach między PiS a nacjonalistami skupionymi czy to w Konfederacji czy poza nią. Zasadnie przywołuje słowa Umberto Eco o prafaszyzmie (ur-fascism) jako ideologii zbieżnej z polityką PiS, ale zaraz, nieco asekuracyjnie dodaje, że nie zarzuca Kaczyńskiemu „utożsamiania się z jednymi z największych okropieństw w historii ludzkości” (s. 11); ugrupowanie Brauna i Bosaka potępia a limine, ale twierdzi, że „różni się [ono] oczywiście” od krzykaczy przemierzających ulice czwórkami z falangą, krzyżem celtyckim i mieczykiem Chrobrego oraz „od nieformalnej stadionowej zbieraniny o szowinistycznych, ksenofobicznych i antysemickich poglądach” (s. 80). Nie zgadzam się. Ktoś musi napisać, powiedzieć to wprost, nie owijając w bawełnę, nie brnąc w eufemizmy. Między założeniami faszyzmu, wypróbowanymi w praktyce w Niemczech Hitlera, we Włoszech Mussoliniego, w Hiszpanii Franco czy na Węgrzech Horthy’ego a programem PiS realizowanym w praktyce, na żywym ciele każdego Polaka można i trzeba postawić nie tyldę ~ jako znak podobieństwa, ale wyraźne =, oczywisty znak równości; sam Smoleń pisze, że to „nie Ruch Narodowy, ani nie Konfederacja, stanie się partią polskich faszystów. W te buty może wejść samo PiS” (s. 82). Tak, z jednym tylko zastrzeżeniem, że ono już stało się partią polskich faszystów.
Kiedy słyszę rechot zadowolonych z siebie funkcjonariuszy pokroju Sasina, Suskiego czy Terleckiego, nie mogę doczekać się, aż wreszcie któryś z tych demagogów zakrzyczy z samozachwytem Gott mit uns. Tak właśnie, Bóg jest z wami tak jak był z hordami hitlerowskich morderców z Wehrmachtu, obwieszczających to światu inskrypcją na klamrze pasa! To jest katolicki klerofaszyzm (clero-fascism) w najczystszej postaci, połączenie klerykalizmu z faszyzmem. I drugie ad vocem, sprawa pozornych różnic między łysolami na ulicach, stadionach, Marszu Niepodległości a fircykami obrażającymi mnie przez sam fakt zasiadania w polskim Sejmie i wypowiadania się w polskiej telewizji. Różnicy nie ma żadnej: wszyscy ci nacjonaliści, siebie wzajem warci, dyszący nienawiścią do socjalistów, komunistów, Żydów, uchodźców czy osób nieheteronormatywych stanowią personalny przejaw najgorszych antywartości w polskim życiu społecznym, godnych potępienia i wyniszczenia. Udają opozycję po to tylko, by w najohydniejszych gestach wyręczać usłużnie PiS, wspierany przecież przez nich i wywdzięczający im się jak najhojniej. Jedni i drudzy stroją się w coś tak piramidalnie bzdurnego jak „odzież patriotyczna” (o patriotycznych butach jeszcze nie słyszałem, ale pierwszeństwo do patentu zastrzegam sobie: jeden but biały, drugi czerwony). Wiem, to żarty, ale ponure jak dzisiejsze czasy.
Owi narodowcy (w tym i Tomasz Greniuch niewidzący niczego złego w hitlerowskim pozdrowieniu – kilkunastodniowy p.o. dyrektora Oddziału IPN we Wrocławiu) tylko dlatego powściągają się w wychwalaniu Hitlera, że zaatakował ich kraj i z nich samych uczynił niewolników. Ale on bliższy jest im niż Polska! Imponuje im, także przez wzgląd na wspólne im wszystkim rasizm, nacjonalizm, antysemityzm, szowinizm. Niedawno pisowska wykładowczyni z Katowic nakazała studentce uczestniczącej w zajęciach on-line usunięcie znaku czerwonej błyskawicy, jakoby kojarzącego się z Hitlerjugend. Wolne żarty! Ideologia HJ jako żywo koresponduje z faszystowskimi hasłami wznoszonymi przez bojówki wyrostków, kiboli i chuliganów wspierających PiS, Konfederację, jakichś tam „wszechpolaków” czy godzien delegalizacji ONR. Nienawiść Hitlera do ZSRR, do całej Słowiańszczyzny znakomicie pasuje aktualnie rządzącym, którzy nieustannie opluwają Rosję i Białoruś pomyjami nienawiści; niestety, o opozycji i rzekomo antyrządowych mediach, z TVN i Tok FM na czele, powiedzieć trzeba to samo, atakują bowiem one rządy Putina i Łukaszenki w sposób bezprzykładnie chamski i ordynarny, dużo dotkliwszy niż ich pieszczotliwe, przymilne „ataki” na reżim Kaczyńskiego.
Moje diagnozy są inne niż Smolenia: to klerofaszyzm jest największym zagrożeniem dla Polski i Polaków. Proszę zwrócić uwagę na idiotyzmy wyprawiane jednocześnie przez bojówkarzy ONR, którzy organizują jakiś różaniec za przebłaganie „grzechu” aborcji i oddają hołd pamięci zbrodniarzy ze sprzymierzonej z hitlerowcami Brygady Świętokrzyskiej. Kiedy funkcjonariusz Morawiecki zwany premierem składał w Niemczech pokłony potępionym cieniom zwyrodniałych faszystów z tej bandy morderców, nie zdziwiłem się ani trochę, poczułem natomiast dławiące obrzydzenie. Paladyn Kaczyńskiego odsłonił oblicza swoje i swego mocodawcy, ujawnił inspiracje dla nich obu, wśród których krwawe wyczyny polskich sługusów Hitlera rajcują „naczelnika państwa” nie mniej niż parady jeźdźców rodeo, oglądane przezeń po nocach z wypiekami na zadowolonej z siebie pucołowatej twarzy. Hajlujący Greniuch to tylko jeden z elementów reżimu, paskudny a wyraźny przykład tego, że środowisko tak wstrętne jak ONR jest faktyczną przybudówką PiS.
Pisałem już wyżej o tym, że przed otwartym wielbieniem Hitlera powstrzymuje polskich klerofaszystów tylko wspomnienie o wyniszczeniu Polski przez III Rzeszę. Ale już niedługo! Konfederaci, oenerowcy czy tuzy arcykatolickiej LPR – Greniuch, Konrad Berkowicz, Rafał Wiechecki, Bogusław Sobczak, Szymon Pawłowski, Tomasz Połetek, Wojciech Wierzejski czy Dobromir Sośnierz znani są z podnoszenia ręki w geście Heil Hitler, a Duma i Nowoczesność, której działacze świętowali urodziny Hitlera w esesmańskich mundurach i pod płonącą swastyką? To tacy sami nacjonaliści jak „wszechpolacy” i konfederaci: oddawanie w lesie czci Hitlerowi jest przerażającym przejawem kierunku, w jakim ewoluuje ideologia polskich klerofaszystów, a przewlekająca się ponad miarę delegalizacja DiM świadczy o co najmniej przyzwoleniu, a faktycznie popieraniu hitlerowskiej propagandy przez reżim PiS. Nie odkrywam Ameryki: pojęcia „PiS-faszyzm” używa Adam Mazguła a wedle Jana Hartmana PiS „faszyzuje”, profesor napisał to jednak 2 lata temu, a przez ten czas zdarzyło się w Polsce wiele, bardzo wiele złego, na tyle złego, że dla mnie to już jest faszyzm, klerofaszyzm. Już 2 lata przed ostrożną wypowiedzą Hartmana Roman Kuźniar powiedział: „kaczyzm to jest odmiana faszyzmu”, zaś wiosną 2019 r. Waldemar Sadowski napisał, że faszyzm już w Polsce jest, a Przemysław Wiszniewski uderzył ostrzej: „Kaczyńskiemu jest po drodze z faszystami i sam szerzy tę ideologię”, a swój tekst zatytułował Kaczyński wprowadza nam faszyzm!
Mój stosunek do faszyzmu i jego wyznawców tożsamy jest ze stanowiskiem Juliana Tuwima. W najpiękniejszych strofach, jakie zna polska liryka – w arcypoemacie Kwiaty polskie i w całej swej powojennej aktywności dawał wyraz temu, że na mordercach swej matki i dwóch swoich narodów będzie mścić się każdego dnia, będzie nienawidzić faszystów całym sercem, a Polsce Ludowej i bratnim narodom ZSRR okazywać szacunek i wdzięczność.
W tym też kontekście w pełni podzielam diagnozę Smolenia o tym, jak wszystko w Polsce musi być na siłę narodowe, łącznie z kwarantanną (s. 19) i zmienianą niemal codziennie strategią szczepień oraz o tym jak skutecznie klerofaszyści nie tylko sami ugrzęzli lecz utopili Polaków w przeszłości (s. 76-79), w kulcie dawno przebrzmiałych bitew i przegranych powstań, w powszedniejących dźwiękach hymnu i łopocie spospolitowanych, wywieszanych wszędzie flag, w kłamliwym przekonaniu o szlachetnej naszej historii i ratowaniu Żydów przed Niemcami jako polskim sporcie narodowym. Ta przeszłość jest zmurszała, zatęchła, gnije i cuchnie wraz katolicką i polską obłudą. Patriotyzm wbijany do głów przemocą staje się nacjonalizmem. Już kilkanaście lat temu pisałem, że IPN jest najbardziej szkodliwą instytucją w Polsce, a nie miałem pojęcia, do jakich matactw w fałszowaniu historii i deformowaniu umysłów młodzieży będzie on zdolny za czasów Szarka, Cenckiewicza, Iwaneczki, Szwagrzyka czy Heil Hitler – Greniucha et consortes.
Leon Korga, działacz chłopski i robotniczy, przez sanację osadzony w więzieniu w Tarnowie a przez hitlerowców m.in. w tymże Tarnowie (co nie dziwi zważywszy na piłsudczykowsko-nazistowskie konotacje), Berlinie i Oranienburgu-Sachsenhausen, poseł na Sejm Ustawodawczy tak napisał o powojennych bandach pod wrażeniem masakry rodzinnego Skowierzyna: „Nie widziałem różnicy między tymi, którzy tego
Zdecydowanie nie zgadzam się ze Smoleniem nie tylko w tym, że Morawiecki „ubiera się z naturalną elegancją” (s. 87), ale i w sprawie dużo ważniejszej niż nieudolny wykonawca obowiązków premiera. Chodzi mi o mit dychotomicznego, bipolarnego podziału polskiego społeczeństwa na grupy, które nie komunikują się ze sobą wzajem, „żyją we własnych informacyjnych bańkach(…), czytają różne gazety, prowadzą dialog wewnątrz swojego obrębu” (s. 73), w domyśle o pewność co do szlachetności tych wszystkich stojących po innej stronie niż katoliccy klerofaszyści: od konserwatystów z PSL i Platformy Obywatelskiej oraz Szymona Hołowni (chyba) po Adriana Zandberga, Strajk Kobiet i Dziewuchy Dziewuchom. Gdyby to była prawda, byłbym przeogromnie rad, ale prawda jest dużo bardziej złożona. Przypomnijmy sobie, jak głosowano w Sejmie i Senacie a to przeciwko suwerennej Białorusi, a to za celebrowaniem reakcyjnych przeklętych band, o których pisał Korga: hańba nie tylko PiS i niewiele różniącej się odeń PO, ale także „ludowcom” i „lewicy”, bo to oni przyłożyli rękę do enuncjacji przynoszących wstyd polskiemu parlamentowi.
Lwia część opozycji idzie ręka w rękę z PiS-em, zawsze wtedy, gdy tylko trzeba znieważyć prezydentów Rosji i Białorusi, tudzież zohydzić Polskę Ludową, jej dorobek, którego nie sposób wymazać. Kto z prominentów „demokratycznej” opozycji stanął w obronie zagrożonej delegalizacją Komunistycznej Partii Polski? A co wyznał platformiany funkcjonariusz Schetyna, wskazując wyzwolicieli Oświęcimia? Aby nie powiedzieć niczego dobrego o Armii Czerwonej, dokonał epokowego odkrycia: obóz koncentracyjny wyzwolili …Ukraińcy! Co do obozów koncentracyjnych, dodam i to, że reżim i opozycję łączy ewidentna predylekcja do unikania polskich nazw miejscowości, w których je zlokalizowano (skoro wolno mówić jedynie Auschwitz, by nikt nie przypuszczał, że kacet może nazywać się po polsku – co wtedy z Majdankiem? – to dlaczego nie twierdzić, że Dwór Artusa stoi w Danzig a Hala Ludowa – nie Stulecia, Ludowa! – w Breslau?), ale i do przesadnego akcentowania bezdyskusyjnego terroru w stalinowskich łagrach kosztem unikanego tematu ogromu zbrodni w lagrach hitlerowskich. PiS i opozycję łączą nienawiść do Polski Ludowej i wszystkiego co radzieckie, tudzież umizgi do władz Ukrainy, na których wybryki w czynieniu bohaterów z banderowskich zbrodniarzy parlamentarny i medialny mainstream spogląda podejrzanie łagodnym, przyzwalającym wzrokiem.
Jak śmią rzekomo antyrządowe media wyśmiewać socjalistyczne współzawodnictwo pracy, uwłaczać bohaterom odbudowy Zamku Królewskiego, poniżać Generała Wojciecha Jaruzelskiego, a jako „autorytet” w sprawach Białorusi zabiegać o wypowiedzi Agnieszki Romaszewskiej-Guzy? Powiedzieć o tej pani, że reprezentuje wsteczny odłam prawicy, to truizm, banał, zapraszać ją do telewizji „opozycyjnej” to upokorzyć widzów w sposób nie mniejszy niż usadowić Wawrzyka na fotelu Rzecznika Praw Obywatelskich. Zabiegiem podobnie subtelnej i fałszywej natury jest używanie przez liberalne media terminu „wolna Polska” na określenie jakoby obecnego stanu naszego kraju i to bodaj począwszy od roku 1989: otóż Polska nie jest już wolna od lat około pięciu, rzecz to oczywista, lecz stłamszona przez reżim, stała się natomiast wolna w latach 1944-1945, gdy u boku radzieckiego sojusznika żołnierz polski wygnał stąd hitlerowskiego okupanta. Głęboko uwrażliwionego na punkcie sprawiedliwej oceny Polski Ludowej razi mnie wyrażona przez Smolenia chyba pochopnie niezbyt pochlebna opinia o znikomej roli parlamentu w systemie politycznym PRL (s. 37). Wystarczy przejrzeć stenogramy, by przypomnieć istotne wystąpienia i cięte polemiki, wystarczy sięgnąć po Dziennik Ustaw, by skonstatować zakres i ważkość regulacji ustawowej z lat 1952-1989, obowiązującej do dzisiaj i odbiegającej in plus od miernego poziomu XXI-wiecznej legislacji.
Jako niechrześcijanina nie dotyczy mnie paplanina o zwyciężaniu zła dobrem, czy nadstawianiu drugiego policzka, gdy zostało się uderzonym w pierwszy. Na zło odpowiadam złem i mam do tego prawo – ja obywatel, pacjent, wyborca, podatnik, traktowany każdego dnia przez wrogie, nieprzyjazne państwo jak śmieć, z nienawiścią i pogardą. A ja wami gardzę i was nienawidzę, klerofaszyści z PiS i wasi szowinistyczni alianci. Mówię to, piszę te słowa z powagą i pełną świadomością, brak mi bowiem tak jasnych deklaracji w analitycznym studium Smolenia i w eufemistycznych, zawoalowanych wypowiedziach opozycjonistów, którym strach (przed czym? przed kim?) i polityczna poprawność zakazują używania słów: nienawidzę, gardzę. To są uczucia tak samo szczere i głębokie jak miłość i przyjaźń, tylko że na te dwa ostatnie nikt z PiS nie zasługuje. Na nienawiść tak, osobistą i mocną, nie nawołuję bowiem do niej w rozumieniu art. 256 § 1 Kodeksu karnego lecz odwołuję się do sumień rodaków. Tych, którzy jeszcze mają sumienie.
„Co się z nami, Polakami, stało?”, pyta dramatycznie Smoleń (s. 67) w swojej poruszającej książce. Co się z nami stało? Co się z nami stanie?
Maciej Kijowski
Robert Smoleń, Rzeczpospolita Trzecia i Pół. Szkice do krytycznej analizy systemu politycznego RP 2015-2020, Redakcja „Res Humana” i Towarzystwo Kultury Świeckiej im. Tadeusza Kotarbińskiego, Warszawa 2020.
Recenzja ukazała się na stronie internetowej Przeglądu Socjalistycznego.