Potrzeba demitologizacji nad Wisłą i Odrą
2020-07-06 08:47:17
Mit w sensie przedmiotowym to opowiadanie udramatyzowane, często symboliczno-magiczne, wyrażające ludzkie doświadczenie świata jako rzeczywistości sakralnej. To prezentacja różnorakich modeli obrzędów i ludzkiej działalności, w których doznaje się religijnego lub quasi-religijnego doświadczenia świata. Materializuje się on na przedstawieniu kultury i natury w sposób prezentujący wytwory społeczne, ideologiczne, historyczne, materialne, intelektualne i związane z nimi powikłania moralno-etyczne, estetyczne, wyobrażenia i samą kulturę jako powstałe w wyniku interwencji sił nadprzyrodzonych, wyższych. Rzeczą daną od Boga. Jest rodzajem społecznej świadomości obecnym we wszystkich społecznościach narodowych, obywatelskich, plemiennych bądź klanowych. Mit zdejmuje w takiej perspektywie odpowiedzialność z wyznawcy za wybory, decyzje, postawy. Uprawnia dla infantylizmu, dziecinności, niedojrzałości.

To co słyszę dziś na temat zachowań
ks. Jankowskiego jest nieprawdopodobne.
Wszystko robił dla Polski oraz dla wolności.

Lech WAŁĘSA

Ksiądz Jankowski był pedofilem i o tym wszyscy wiemy” – mówi prof. Andrzej Friszke, jeden z hagiografów >Solidarności<, onegdaj członek kolegium IPN-u, apologetyczny badacz jej dziejów i wpływu jaki miała na najnowsze dzieje Europy. Czy Pan Profesor, autorytet moralny i znacząca postać na polsko-medialnym firmamencie, coś przedsiębrał aby przeciwstawić się tym zbrodniom ? Czy poinformował organy ścigania i sprawiedliwości ? Czy może w swych kontaktach z Janem Pawłem napomknął o tej wiedzy ? O tych wyjątkowo haniebnych i niecnych czynach kapłana, osoby a priori cieszącej się wielkim zaufaniem społecznym. Zwłaszcza że chodziło o kult i mir otaczający prałata od św. Brygidy i związany z tym nimb >Solidarności< .
Los gdańskiego prałata i jego upadek to punkt wyjścia do sformułowania kilku ogólniejszych wniosków. I to w szerszym kontekście, całokształtu tego co się w naszym kraju dziś dzieje. Bo aktualnie koronawirus zajmuje media i komentatorów, a także moralistów. Jak również brutalna kampania wyborcza i to co wokół niej się zachodzi. Żałosne, a jednocześnie tragiczne w skutkach są świętości tworzone na doraźny, polityczny, propagandowy użytek. Jak te mity, legendy czy prostackie apologie – niczym ze średniowiecznych żywotów świętych rażące swym obskurantyzmem i filisterstwem – zderzające się z rzeczywistością XXI wieku które pokazują nasze polskie fantazmaty i mentalności „nie z tego świata”.
Kompromitacja dotycząca obozu panny >S< i jego sprawności intelektualnej w rządzeniu państwem, przewidywalności i prawidłowego wyczucia oraz pojmowania procesów społecznych, zrozumienia czym są wspólnota, społeczeństwo, państwo, geopolityka itd. (nie klan, nie plemię, nie tylko komilitoni ze styropianu i wąsko pojmowanego etosu) nastąpiła już dawno. Dziś rządząca od 15 lat prawica – de facto: POPiS – to spadkobiercy AW >Solidarność< z Marianem Krzaklewskim na czele. Tak samo jak JarKacz kierującego z tylnego, poselskiego fotela państwem. To już było w tym obozie. Dziś widać jak na dłoni abdykację projektu p/n III RP, budowanego z mozołem, potwornym zakłamaniem i kosztami społecznymi. Jest jak w bajce Jan Ch. Andersena pt. >Nowe szaty cesarza<. Pozostaje jeszcze czas na odarcie z patyny mitów związanych ze sferą quasi-sakralną, z legendami tworzącymi niejako jądro i rudymenty nadzwyczajności, niebiańskości tego ruchu. Trzeba to wreszcie powiedzieć, iż był to ruch ludowy, prospołeczny, w sumie – postępowy, przerodzony w kontrrewolucję konserwatywno-religiancką prowadzoną przez liderów w mroki feudalizmu i średniowiecza w niemal wszystkich aspektach życia publicznego. I PiS jest tej drogi w jakimś sensie zwieńczeniem. I po to m.in. były potrzebne właśnie owe mity, legendy, fantasmagorie, absolutnie oderwane od realności, zaciemniające sytuację i kierujące zainteresowanie społeczne na mielizny życia publicznego.
Demitologizacja zawsze bardzo boli. Im większy mit i jego zasięg tym zawód i ból są większe. W niej niczym w soczewce odbijają się irracjonalizm, chciejstwo, fantazmaty i niespełnione nadzieje, ale także hipokryzja, ślepota, fundamentalizm, fanatyzm, ufność i bezgraniczna wiara wyznawców i czcicieli każdego mitu. Bo jak mówi amerykański, religioznawca Joseph Campbell „Mity są społecznym snem, a sny – osobistym mitem”.
Prałat Jankowski jest jednym z ważnych elementów tego mitu i zarazem upadku. Dziś oburzenie, zdziwienie, niedowierzanie i niezliczone enuncjacje różnych apologetów, hagiografów i egzegetów mitu >Solidarności< oraz kultu jej herosów – Jankowski jako pewien symbol degeneracji i degrengolady idei en bloc - co najmniej śmieszą by nie rzec, są żałosne. Bo widać wyraźnie, iż Polska po 30 latach transformacji jest jak ten cesarz z bajki przywoływanego tu Duńczyka. Tylko, że nikt nie chce tego głośno powiedzieć. Pomnik upadł, ale lepiej tego nie widzimy, nie komentujemy bo obudzimy się w pustce, w nie-rzeczywistości tak mozolnie i z wyrzeczeniami budowanej przez te ostatnie 3 dekady.
Czy bałwochwalczym wyznawcom kultu panny „S” należy z tak powszechnym przez 30 lat paternalizmem i moralitetami o tym mówić i demitologizować ich świadomość – nie wiem. Ale oni tak czynili cały czas w stosunku do ludzi uważających Polskę Ludową nie za „czarną dziurę” i pomyłkę w historii, ale za miejsce gdzie się samo-realizowali, rodzili, żyli, uczyli, kochali, pracowali i umierali. Ci ludzie, ich rodzice i dziadowie.
Takie mityczne spojrzenie ci wyznawcy uznający siebie za metr z Sevres, mówiący jak jest i jak ma się myśleć politycznie oraz na kogo głosować, owe irracjonalne pojmowanie rzeczywistości z przestrzeni konfesyjno-mitologicznej, przenieśli do realności politycznej. I mają cały czas INNYCH za durniów, za bezmyślną masę, za manekiny i osobników po lobotomii.
Nie ma we mnie za grosz schadenfreude mimo, iż od tych 30 lat byłem stawiany przez mainstream post-solidarnościowy ciągle do kąta, a teraz – wedle paradygmatu określonego procesu będącego kolejnym etapem kampanii dyskredytacji i delegitymizacji ludzi z PRL (to po prostu kontynuacja myśli salonu post-solidarnościowego, że „lewicy w Polsce mniej wolno”) – jestem gorszym sortem. Po raz kolejny w polskiej historii widzimy jak nierzeczywistość i fantazmaty brane za realności i podstawę polityki sypią się w gruzy. Świat polityki przykrawanej wedle przaśnej, nieskomplikowanej, dewocyjno-narodowej, zero-jedynkowej wersji to odzwierciedlenie ludowej, manifestacyjnej, bezrefleksyjnej polskiej pobożności. I hołdowania takiemu pojmowaniu polityki, kultury, spraw społecznych itd. a to musi skutkować na określonym etapie, w określonych sytuacjach zwycięstwem takich formacji jak PiS. Czy tego się chce czy nie jest on także tradycją panny „S”. Bo de facto od 15 lat rządzi tu POPiS.
A rzeczywistość jest taka jak ją się czuje. Indywidualnie, subiektywnie, na bazie swoich, prywatnych (i swego najbliższego otoczenia) doświadczeń. I dopiero taka suma mikro-refleksji jest wypadkową świadomości zbiorowej.
Tak kończą się – znów trzeba wspomnieć o rozpoczynającym ten wpis prałacie od św. Brygidy, kapelanie „Solidarności” - wszystkie mity, budowane ad hoc i zderzające się często po dekadach czy stuleciach z tym o co walczyli w Polsce herosi przełomu XX i XXI wieku; z prawdą, wolnością słowa i najszerzej pojętą racjonalnością życia codziennego wolnego od mitów, legend i fantasmagorii. Pomniki i legendy padają na bruk niczym >Fortepian Chopina< w wierszu Cypriana K. Norwida. Tam fortepian – tu ideały (co chwila) – sięgają bruku.













poprzedninastępny komentarze