Demokracja w wydaniu liberalnym się kończy. Jeśli nie chcemy jej oddać prawicy, musimy odzyskać politykę – sporną, emocjonalną i odważną. Czas...
Jak wytłumaczyć, że ludzie nie są w stanie zrezygnować z części własnego komfortu, mając świadomość, że to niszczy przyszłość ich dzieci? Jak z...
Stało się. Po wielu dniach napięcia i wzajemnego ostrzału pomiędzy Izraelem Netanjahu wspieranym przez Trumpa, a Iranem ajatollahów - USA...
Paulina Januszewska: Współistnienie? Ta, jasne! Żydowska komiczka kontra Netanjahu
Przemysław Stefaniak: Czy sukces koncertu powinniśmy mierzyć tym ile osób kupi bilet?
Xawier Woliński: Prawicowa rewolucja kulturalna
Michał Peno: Gorzki posmak kultury - wszyscy jesteśmy włóczęgami
Filip Ilkowski: Cały świat, sikorki i rewolucja pracownicza
Jarosław Klebaniuk: Jak pies
Przemysław Prekiel: Wielki budowniczy Radomia
Piotr Ikonowicz: Stawiają słuszną diagnozę, ale nie wyciągają z niej wniosków
Liczący 78 lat doktor ekonomii Kamal al-Ganzuri, należał do grona bliskich współpracowników obalonego prezydenta Hosniego Mubaraka. W latach 1996-1999 stał na czele rządu. Ponadto pełnił funkcje wicepremiera oraz ministra planowania. Był jednym z autorów zapoczątkowanej w 1991 r. tzw. polityki otwartych drzwi ("infitah"), dzięki której kapitał zagraniczny uzyskał duże możliwości penetracji egipskiej gospodarki.
Według wstępnych wyników wyborów, które w dniach 28 i 29 listopada odbyły się w Kairze i kilku większych miastach Egiptu, najwięcej głosów zdobyli Bracia Muzułmanie, którzy stanowią jedyną zorganizowaną i liczącą się siłę polityczną. Za nim uplasowało się ugrupowanie islamskich fundamentalistów - salafici. Na trzecim miejscu znajdzie się prawdopodobnie Blok Egipski (Al-Kutla al-Masrija) w skład którego wchodzą: kierowana przez koptyjskiego magnata neoliberalna partia Wolni Egipcjanie (Al-Masrijin al-Ahrar), lewicowa Partia Narodowo-Postępowa Tagammu oraz Partia Socjaldemokratyczna. Według wstępnych ocen frekwencja wyborcza wyniosła około 85 procent. Wybory w pozostałych regionach kraju mają się odbyć w połowie grudnia i na początku stycznia, a wybory prezydenckie do lipca przyszłego roku.
Bolesław K. Jaszczuk
